Love is all you need. She loves you.
Oddychałam szybko,
wpatrzona w swoje odbicie w lustrze. Prosta suknia bez ramiączek w kolorze
pomarańczowego kremu sięgała do samej ziemi, odsłaniając zaledwie czubki
cielistych szpilek na platformie. Na szyi miałam zamieszony szmaragd od
Pascala, a z uszu zwisały srebrne sople. Wokół nadgarstka mieniła się w
świetle jarzeniówek delikatna, platynowa bransoletka. Włosy
miałam rozpuszczone, lekko zakręcone na końcach i lekki makijaż.
Cholera, miałam
wyjść za mąż.
Ma samą myśl
poczułam mdłości. Nie byłam gotowa, ale która dziewczyna na moim miejscu by
była? Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Proszę- rzuciłam
przez zaciśnięte gardło.
Do pokoju wszedł
Evan. Ubrany był z hebanowy, trzyczęściowy garnitur i śnieżnobiałą,
lekko nakrochmaloną koszule i wąski, czarny krawat. Na mój widok zatrzymał się
i przez chwilę po prostu patrzył uważnie.
-Kiedy minie te
dwanaście miesięcy, rozwiedziesz się tylko po to, by założyć białą suknię i
stanąć tam ze mną- rzucił ochryple.
Uśmiechnęłam się do
niego.
-Też tak myślę. Ile
mamy czasu?
-Pół godziny, za
jakieś dwadzieścia pięć minut będzie tu Roarke.
Skinęłam głową i
powoli usiadłam na fotelu.
-W co ja się
wpakowałam- rzuciłam cicho.
-Dasz radę-
Evan kucnął przy mnie i złapał za rękę. Biła od niego pewność
siebie.- A ja ci pomogę.
Ukryłam twarz w
jego piersi. Pogłaskał mnie po plecach, próbując dodać otuchy.
-Też nie
chcę, byś to robiła- poczułam, jak przy jego słowach wibruje mu
klatka piersiowa.- Nie będziesz moja.
-Będę. W każdej
sekundzie. To rok, dwanaście miesięcy, pięćdziesiąt dwa tygodnie, trzysta
sześćdziesiąt pięć dni...
-A ile godzin i
minut?- rzucił zaczepnie, ale ja znałam odpowiedź.
-Osiem tysięcy
siedemset sześćdziesiąt minut i pięćdziesiąt dwa tysiące pięćset sześćdziesiąt
sekund.
-Wyliczyłaś to?-
uniósł brew.
-Tak mi wyszło.
-Dużo- mruknął.-
Tyle dobrego, że jego często nie ma.
Skinęłam głową i w
pokoju ponownie rozległo się pukanie do drzwi. Evan zerwał się i poszedł
otworzyć. Zaraz potem wpuścił Pascala. Przywitałam czarownika, a kątem oka
zauważyłam, że Evan marszczy brwi.
-Pięknie wyglądasz,
Eileen.
-Dziękuję-
uśmiechnęłam się delikatnie.
-Mam dla ciebie to,
o co mnie prosiłaś- wyjął z kieszeni dwie zakorkowane fiolki. Przejęłam je
zręcznie i włożyłam do torebki.
-Nawet nie wiesz,
ile to dla mnie znaczy. Dziękuję jeszcze raz.
-Fioletowa działać
po 10 minutach i działa 10 godzin. Zielona po 5, a działa przez trzy tygodnie.
-Niedługo zgłoszę się
po kolejne- mruknęłam, krzywiąc się lekko.
-Mam zapasy-
uśmiechnął się i złapał mnie delikatnie za dłoń.- Obiecałem twojemu ojcu, że
zrobię wszystko, byś cierpiała jak najmniej.
Łzy potoczyły się
po moich policzkach.
-Dziękuje jeszcze
raz.
Ostatni raz ścisnął delikatnie
moja dłoń i wyszedł.
-Co to
jest?- zapytał Evan, gdy tylko za Pascalem zamknęły się drzwi.
-Jedna sprawia, że
nie ma czucia na ciele. Z tego co mi tłumaczył, to człowiek popada w
lekkie otępienie Druga... Zapobiega zajściu w ciążę- zaczerwieniłam
się lekko.
Evan dla odmiany
zbladł. Wiedziałam o czym myślał. Małżeństwo musi zostać dopełnione.
***
Niedługo potem
przyszedł Rockie i zaprowadzili mnie do ołtarza. Czekali na nas w sali
ozdobionej kwiatami i miękkimi tkaninami. Na środku czekał okrąg
namalowany kredą. Tam właśnie czekał na mnie Finn
z aroganckim uśmiechem igrającym na jego wargach. Dopiero teraz
zauważyłam podobieństwo między Evanem a Finnem. Te same oczy, zacięty
wyraz zaciśniętych warg, postura atlety. Jednak byli różni jak ogień
i woda. właśnie dlatego jeden mnie przyciągał a drugi odpychał.
Całą uroczystość
była krótka, a na twarzy mojego męża wymalował się z biegiem wydarzeń
uśmiech zdobywcy. Z trudem to znosiłam i w odpowiednim momencie szepnęłam
"tak". Potem została mi wciśnięta na palec obrączka, a
właściwie złota spirala owijająca się trzy razy wokół palca. Delikatna, z małym
serduszkiem na środkowym druciku, zakończona z dwóch stron małymi kuleczkami.
Jego obrączką był masywny sygnet i zrozumiałam, że po prostu chciał mnie
ośmieszyć. Jednak nie dałam się i całą ceremonię stałam wyprostowana, patrząc
hardo przed siebie.
Później było
przyjęcie na cześć młodej pary. Taniec, kiedy ledwie znosiłam jego dłonie,
krojenia tortu.. Nic różniącego się od ludzkich tradycji. Czułam się jak w
transie, nie rejestrowałam wszystkiego jak należy. W którymś momencie
oznajmiłam mężowi, że muszę wyjść na powietrze. Ten, pijący w najlepsze z
kilkoma towarzyszami, zbył mnie machnięciem dłoni.
Ledwie
przekroczyłam drzwi zamku, zerwałam szpilki i zostawiając je na uliczce,
pobiegłam na plaże. Woda i świeże, wilgotne powietrze w cudowny sposób mnie
uspokajały. Chodziłam po piasku, podczas gdy wiatr rozwiewał moje włosy
i wzdymał sukienkę.
-Tu jesteś-
usłyszałam i zaraz czyjeś ramiona objęły mnie mocno.- Martwiłem się.
-Niepotrzebnie.
Potrzebowałam chwili spokoju.
Skinął głową i
spojrzał na mnie przenikliwie parą błękitnych tęczówek.
-Dlaczego los jest
tak okrutny?- szepnął, przyciągając mnie bliżej.
Zamknęłam oczy,
powstrzymując łzy. Ostatnio zachowywałam się jak fontanna.
Chłopak pokręcił głową i usiedliśmy ramie w ramie na
piasku, patrząc na zachodzące słońce.
-Co dalej?- zapytał
po chwili ciszy.
Wzruszyłam
ramionami.
-Sama nie wiem. Za
tydzień wracam do Dublina i zrobię wszystko, by wracać tu jak najrzadziej.
Przepraszam, Evan, ale... Nie umiem go znieść. Co muszę, to zrobię, ale nikt
nie oczekuje, że będziemy spędzać razem każdą chwilę.
-Dobrze. Mogę
powiedzieć, że cieszy mnie taki rozwój wydarzeń.
Popatrzyłam na
niego, zdziwiona. Skąd ta zmiana?
-Dlaczego?
Uśmiechnął się.
-Wracam z tobą.
Straż przyboczna, pamiętasz?
-A co z Roarke? Kto
z nim będzie ćwiczył? Kto zadba, by nic mu się nie stało?- wyplątałam
się z jego ramion i wstałam._ Nie wolno narażać ci dziedzica Ignis tylko
dlatego, żebym nie była sama- warknęłam.
Evan popatrzył na
mnie z lekkim uśmieszkiem.
-Ty jesteś
dziedzicem.
Pokręciłam głową.
Mogę?
Zastanawiam
się, dlaczego czekałaś.
Westchnęłam i
usiadłam ponownie na piasku, mówiąc:
ja chyba zbiorę ludzi i zrobię masowy atak na Finna. brr,co za typ.
OdpowiedzUsuńopowiadaniamoje29
Spokojnie! Jak go zabijesz to się nie spełni klątwa i całe staranie Ell na nic.
UsuńCudo! Czytam też na pb...ale to jest znacznie lepsze...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dziękuje :)
Usuń"Przynajmniej cię nie uszkodziłem" lepiej brzmi.
OdpowiedzUsuńI cóż...pisz dalej! ;p
omg...cuuuudo!!!!!!! mówiłam już? nie? No to mówię. C.U.D.O.!.!.! kiedy cd tego boskiego opowiadania? /neymaromania
OdpowiedzUsuń