Just tonight I won’t leave and i’ll lie and you’ll believe
-Idę pod prysznic-
szepnęłam, całując do delikatnie.
-Pójdę z tobą-
rzucił, przytulając mnie mocniej do siebie.
Roześmiałam się.
-Nie ma takiej
opcji. Ty idziesz pod swój i widzimy się tu za pół godziny.
-Mogę z tobą spać?-
wyszeptał, muskając płatek mojego ucha ustami o gorącym oddechem.
-O ile będziesz
grzeczny.
-Przecież zawsze
jestem.
-Dobra, panie
święty- uwolniłam się z jego ramion.- Wypad. Potrzebuje chwili prywatności.
Zrobił
smutną minkę ale na mnie to nie działało. Zepchnęłam go z łóżka,
głośno się śmiejąc. Rzucił mi złe spojrzenie i wyszedł. A ja, zostawiając za
sobą ścieżkę z ciuchów, poszłam pod prysznic.
Dłuższą
chwilę później, wyszłam owinięte puchowym, długim do ziemi szlafrokiem. Mokre
włosy spływały swobodnie na ramiona, a bose stopy tonęły w miękkim dywanie.
Ledwie usiadłam na fotelu w celu znalezienia jakiejś dobrej książki, rozległo
się pukanie do drzwi. Lekko zirytowana, poszłam otworzyć. Za nimi stał Roarke w
luźnych spodniach i koszulce. Jak widać też miał dość tradycji i nie został na
lampce wina po kolacji. Wyglądał, jakby wybierał się na trening.
-Hej, Rockie-
uśmiechnęłam się.- Wejdź.
Chłopak wszedł. Był
zaskakująco poważny. Poprowadziłam go do saloniku. Zwinęłam się w kłębek na fotelu,
by mi nie zmarzły stopy i spojrzałam na niego. Usiadł naprzeciw, taksując mnie
wzrokiem.
-Gdzie się
wybierasz?- zapytałam.
-Idę ćwiczyć.
-Teraz?- uniosłam
brew.
-Ćwiczę niemal cały
czas. Pascal chce, bym był jak najlepiej przygotowany. To moja część zadania-
na masce obojętności pojawiła się pierwsza rysa.- Ty dziś zaczęłaś swoje
zadanie. Masz pojęcie w co się pakujesz?
-Wyobraź sobie,
braciszku, że mam tego pełną świadomość. Niestety- skrzywiłam się lekko.
-I już znalazłaś
sobie kochanka?- zapytał kwaśno.
-Co?!
-Widziałem, jak
patrzcie na sobie z Evanem. Wybiegł za tobą.
-Ojciec mu nakazał.
Po raz pierwszy odezwał się w głowie kogoś poza mną i Pascalem. Do ciebie
przecież pisze.
-Dlaczego nie
wezwał mnie?
-Bo to Evana
potrzebowałam. Jest moim przyjacielem, a ostatnie dni, kiedy mnie pilnował,
zacieśniły naszą więź.
-W co ty się
pakujesz?
-Sama nie wiem.
Wyjdzie w praniu. Ale nie wezwałam cię, by omawiać moje decyzję. Co się dzieje,
Rockie?
Uniósł brew.
-Co masz na myśli?
-Jesteś
zdystansowany, ty i Noel zachowujecie się jakoś chłodno względem siebie.. Sama
nie wiem, ale mam wrażenie, że jest coś nie tak.
Westchnął głośno,
pocierając skroń.
-Noel jest w ciąży-
rzucił.
Otworzyłam ze
zdumienia usta.
-Nie no, brawo.
Będę ciocią- rzuciłam cierpko.- Człowieku, czy ty w ogóle myślisz?
Popatrzył na mnie
wściekły.
-Chodzi o to, że
nie mogę być ojcem.
-Dlaczego?
-Zawsze pamiętam o
zabezpieczeniu. Nigdy nie kochaliśmy się bez gumki, ale ona jest
przekonana, że to moje dziecko.
-Próbuje cię
wrobić.
-Sam się wiem. Może
rzeczywiście zaliczyliśmy wypadek przy pracy.
-Gdybyś nie
był zaślepiony miłością, to na pewno zauważyłbyś, że Noel
cię zdradza.
-Niemożliwe.
-Nie widzisz, jaka
ona jest? Raz zdradziła, myślisz, że więcej tego nie zrobi?
Roarke wstał.
-Nie będę słychać
bezpodstawnych oszczerstw pod adresem mojej dziewczyny.
-Jesteś naiwny i
ślepy- również wstałam.- Jeszcze wrócisz tu, kiedy się przekonasz, że mówiłam
prawdę. Ale teraz zejdź mi z oczu, bo czymś w ciebie rzucę.
Roarke popatrzył na
mnie wściekły, ale wyszedł. W drzwiach minął się z Evanem, który na jego widok
uniósł brwi. Opadłam na fotel.
-Co się stało?
-Noel w ciąży,
próbuje go wrobić, a on jej wierzy.
Skrzywił się.
-Czyli się
doigrali.
-Evan.. Wiem, że
ich nie lubisz, ale dałbyś spokój.
Podniósł mnie z
fotela, mówiąc:
-Nie obchodzą mnie
już.
Odsunął kołdrę i
położył mnie, przykrywając nią. Obszedł łóżko i wsunął się z drugiej strony,
przytulając mnie na łyżeczkę.
-Śpij- szepnął.
Nie pozostało mi
nic innego, jak spełnić jego prośbę.
Rano obudziłam się
wypoczęta. Jeszcze jedną nogą pozostając w krainie snu, pogładziłam
prześcieradło obok siebie i poczułam, że jest zimne. Usiadłam na łóżku i
rozejrzałam się po pokoju. Byłam sama. Na stoliku stała nakryta taca. Wstałam i
uniosłam, a apetyczna woń potraw uniosła się w pokoju. Obok leżała kartka.
"Nie
chciałem Cię budzić, a wezwano mnie do ważnej sprawy. Zjedz grzecznie, później
Cię znajdę. E."
Odłożyłam liścik na
stolik. Jedzenie jeszcze parowało, więc musiał to zrobić niedawno. Lekko
skrzywiłam się, ale fakt, że niedługo się spotkamy, dodawał mi nieco otuchy.
Powoli uzależniałam się od jego obecności. Czułam się dziwnie w samotności po
tygodniu ciągłego wpadania na siebie w małej przestrzeni mojego mieszkania.
Zjadłam grzecznie śniadanie, spędziłam dużo czasu w łazience i ubrałam się, gdy
duży zegar w salonie wybija 11. W czarnych getrach i kobaltowej tunice w pół
uda czuje się prawie jak ja. Na stopy nasunęłam papucie. Zebrałam włosy w luźny
warkocz i trzymając w rękach torbę z ubraniami do ćwiczeń, wyszłam na korytarz.
Zastanawia mnie
milczenie ojca. Nie odezwał się od wczorajszego wieczora. Nagle dzwoni telefon.
Wyławiam ją z torby i lekko wytrzymuje oddech.
-Tak, mamo?
-Gdzie jesteś?-
wydaje się być zdenerwowana.
-U taty. Pojechałam
wczoraj po południu.
-Jak?
-Jego syn po mnie
przyjechał- zełgałam gładko.
-Kiedy wrócisz?
Niepokoje się. Nie widziałam cię cały tydzień.
-Wszystko dobrze-
skręcam w kolejny korytarz.
-Jesteś pewna?
-Tak, mamo. Dobrze
się tu ze wszystkimi dogaduję. Czuje się tu naprawdę dobrze.
-Cieszę się- rzuca.
W słuchawce zalega
cisza.
-Zadzwonię wieczorem.
-Będę czekać-
prawie słyszę jak się uśmiecha.
Pożegnałam się i
weszłam do sali. Po raz kolejny zadziwia mnie to wnętrze. Sprzęty błyszczą na
drewnianym parkiecie usianym materacami, lekko przytłumione światło
rzuca refleksy na kremowe ściany. Co jak co, ale dekorator wnętrz miał niezły
gust, każda powierzchnia zamku jest idealnie dopasowana, tak jak jasne ściany i
ciemne, drewniane wykończenia.
Szybko wskoczyłam w
luźny podkoszulek i szorty. Przez kolejne półtora godziny nie było mnie dla
świata zewnętrznego.
***
-Może chcesz się ze
mną zmierzyć?- usłyszałam od drzwi. Właśnie okładałam pięściami i nogami worek
treningowy.- Wzięłabyś się za kogoś nie unieruchomionego.
Uśmiechnęłam się
szeroko i opuściłam ręce. Evan stał oparty obojętnie o framugę i
przyglądał mi się spod zmrużonych powiek.
-Dawaj,
przystojniaku- oparłam dłonią na biodrach, stojąc w lekkim rozkroku.
Leniwym krokiem
ruszył w moją stronę, a ja nawet nie drgnęłam. Czekałam na ciąg dalszy. Jednym,
szybkim ruchem przerzucił mnie przez ramie, aż zadudniło, kiedy spadłam całym
ciałem na materac. Chciał położyć się na mnie, ale wywinęłam się i skoczyłam na
równe nogi.
-Tak chcesz grać?-
zapytałam, choć moje ciało wyło już cicho z bólu.
Wyszczerzył zęby w
uśmiechu i skinął głową.
Markując cios w
bok, kopnęłam go w tył kolan, a on z łoskotem upadł na podłogę. Jednak kiedy
chciałam się na nieokrzesany rzucić, pochwycił mnie w locie i cisnął o materac,
przygwożdżając zaraz swoim ciałem.
-Tak chcesz grać?-
wysapał cicho.
Jego błękitne oczy
płonęły, ciemne włosy opadały w nieładzie czoło, a od umięśnionego ciała
buchało gorąco. Złapałam go za włosy i pocałowałam go mocno. Natychmiast puścił
moje ramiona, jedną ręką obejmując w talii, a drugą gładząc po szyi.
Po chwili odsunęłam
go od siebie.
-Witaj, skarbie-
szepnęłam.
Pocałował mnie
jeszcze raz, słodko, miękko, delikatnie.
-Dzień dobry.
Roześmiałam się.
-Jak mnie tu
znalazłeś?- zapytałam, cały czas wtulając się w jego tors. On też nie wyglądał
na chętnego mnie puścić.
-Pascal chce z tobą
porozmawiać przed kolacją- mruknął z ustami koło mojego ucha.
-Co znów
przeskrobałam?
-Nie wiem, kazał mi
to przekazać. Poza tym, chciałem cię zobaczyć. Tęskniłem- szepnął, jakby
zdradzał mi największą tajemnicę.
-Ja też. Zwłaszcza,
kiedy obudziłam się w pustym łóżku- wydęłam lekko wargi.
-Miałem trening z
Roarke. Zawsze rano razem ćwiczymy- rzucił. Dopiero teraz zauważyłam bandarz
wystający spod rękawa t-shirtu.
-Co się stało?
-Walczyliśmy.
-Dlaczego ty mu
pomagasz? Mało ludzi w kraju?- odsunęłam się lekko i usiadłam.
-Poproszono mnie o
to- ujął moja twarz w dłonie. Przesunęłam palce po bandarzu.
-Czym walczycie?
-Mieczami- mruknął.
-Co? Evan, na głowę
upadłeś?
Skrzywił się lekko.
-Ell...
-Posłuchaj, nie
chcę byś ty z nim ćwiczył. Wiem, że to egoistyczne i samolubne, ale nie.
Proszę- szepnęłam.
Patrzył na
mnie oniemiały.
Kiedy cd?
OdpowiedzUsuńDziś po południu :)
Usuń