środa, 4 września 2013

Jolanta Kosowska: Déjà vu

Pozornie trudna książka okazała się być małą perłą. Z każdej strony wiało tajemnicą, a rozwiązanie jednej przynosiło kolejne. Zamykając tą książkę miałam mieszane uczucia. Czuję niedosyt, jakiś rodzaj frustracji, ale jednego jestem pewna… Zakochałam się dzięki niej. W Wenecji.
Rafał powrócił właśnie z emigracji do Polski i ma mętlik w głowie. Wiele rzeczy się nie zmieniło, a jeszcze więcej pozostało takich samych jak przed wyjazdem. Jego przyjaciel, Konrad, przechodzi żałobę po przyjacielu, jednego z wykładowców akademickich. Mężczyzna stopniowo poznaję historię człowieka, który stał się niemal legendą za życia. Z urywków rozmów i opowieści dowiaduje się coraz więcej o Marco. Okazuje się, że mieszkanie, które wynajmuje należy do Anny, ukochanej Marco. Pojawiają się kolejne pytania i ślepe uliczki. Tylko, czy chodzi tylko o ciekawość?
Marco Brzeziński Marconi, w połowie Włoch, w połowie Polak, jest człowiekiem o wielu twarzach. Jako wykładowca etyki zawodowej dla przyszłych lekarzy musi wierzyć w to co mówi. Czasami jest inaczej. Właśnie przez takie zawahanie poznaje bliżej Annę, studentkę, która jawnie atakuje go podczas jednego z wykładów. Dziewczyna dosłownie parę godzin wcześniej straciła podopieczną, do której była przywiązana, więc nie może słuchać słów Marca, który przekonuje ich, że nie należy podchodzić do każdej śmierci osobiście, a najlepiej, gdyby wyłączyli emocje. Pierwsze spotkanie, krótka rozmowa i nagle okazuje się, że oto znaleźli swoje drugie połówki.
Co wspólnego ma Rafał, który przez okres nauczania Marco był na emigracji, z Włochem, którego duch jest wciąż żywy wśród studentów? Jaką zagadkę niesie Wenecja?
Jestem absolutnie zauroczona. Wenecja z opisów autorki jest miejscem cudów, przepięknym i kuszącym. Jak widać, pani Jolanta Kosowska doskonale zna miejsce, w którym toczy się niemal połowa akcji książki. Sprawnie operuje włoskimi nazwami, budynkami i przekazuje Czytelnikowi nęcący obraz śródziemnomorskiego raju. Akcja książki jest podzielona, choć nie ma wyraźnych podziałów. Nie ma rozdziałów, historia ma żywe tempo. Składa się z rzeczywistości Rafała, wpisów z pamiętnika Anny, wspomnień Paolo i snów Rafała, gdzie wszystko jest widziane oczami Marco. Cudowna mieszanka, bo poznajemy dwie historie: miłości Anny i Marco oraz „paranoi” Rafała. Mężczyzna jest pewien, że zwariował. Nie dziwię mu się. Patrząc przez pryzmat tej książki zwrot „Déjà vu” nabiera dla mnie nowej głębi.
Podoba mi się sposób, w jaki autorka umieściła Wenecję w tej książce. Miejscowa legenda, ciężar nazwiska, przypadkowo znaleziony obraz i przesądy… Aura tajemniczości jest tu wyczuwalna bardzo wyraźnie! Już od początku jest stopniowo rozbudzana ciekawość Czytelnika poprzez umiejętnie dozowane informacje. Zamykając ją westchnęłam krótkie: „O ja cię…”. Skończyłam tę książkę i nie wiem, co ze sobą zrobić. Takie książki spalają. I budują.
Podsumowując… Nie wiem co napisać. Ta książka już ma w moim małym światku wyjątkowe miejsce. Tragedia, miłość, szaleństwo i déjà vu. Chyba nic więcej nie muszę dodawać.

wtorek, 3 września 2013

Andrzej F. Paczkowski: Melancholii

Książka, która zaskakuje. Już na pierwszy rzut oka wiedziałam, że jest mroczna, pełna tajemnic i trudna, a opis na froncie tylko mnie w tym utwierdził. Pomimo mojego dystansu do sfery sacrum postanowiłam spróbować. Nie żałuję, bo odnalazłam nowe, jakże świeże i nowe spojrzenie na pewne tematy…
Tomek od dziecka boi się śmierci. Przymusowe uczestnictwo trzyletniego wówczas chłopca w pogrzebie ukochanego dziadka zdrowo skopało mu psychikę. Ma problemy ze sobą, otoczeniem i innymi ludźmi. Śmierć uważa za słabość. Jego jedynym i najlepszym przyjacielem jest jego matka, która sama go wychowuje. Jako nastolatek jest outsiderem z wyboru, nie ma przyjaciół, dziewczyny, nie udziela się towarzysko jak większość osób w jego wieku. Do szkoły chodzi jedynie po to, by chłonąć wiedzę. Chłopaka nawiedzają dziwne sny, a któregoś dnia w lesie zauważa postać w ciemnym habicie. Nie muszę chyba mówić, że jest po prostu przerażony. Niebawem w jego ręce dostaje się książka o zakonach i ich tajemnicach. Tomek postanawia odwiedzić wujka Damiana, który jest zakonnikiem w jednym z krakowskich klasztorów. Od tamtego momentu człowiek w habicie zaczyna odgrywać dość ważną rolę w życiu nastolatka, a on sam nazywa go Cień, bo choć się go boi, to jest świadom jego obecności.
Krótka, wakacyjna wyprawa zmienia życie Tomka o sto osiemdziesiąt stopni. Chłopak poznaje pewną uroczą Cygankę, Aranję, a klasztor okazuje się skrywać więcej tajemnic, niż początkowo sądził. Wszystko jest tylko wstępem do ciągu zdarzeń, którym winna jest specyficzna linia życia.
Czy Tomek odkryje prawdę o Cieniu? Jak potoczą się losy jego i Aranji? Co okaże się najważniejsze, a czego będzie mógł się wyrzec?
Jestem pod ogromnym wrażeniem. Kiedy wzięłam tę książkę do ręki i zobaczyłam etykietkę „fantasy” spodziewałam się… Prawdopodobnie wszystkiego, tylko nie tego! Tomek żyje w naszej codzienności, w naszym świecie, jest normalnym nastolatkiem! Jedynie jego linia życia jest specyficzna. Przyznam, że czasami czyta się ciężko, bo Tomek ma tak trudną i skomplikowaną osobowość, że miejscami miałam problem by nadążyć za jego tokiem rozumowania lub po prostu zrozumieć jego zachowania. To wszystko daje do myślenia, szczególnie podejście chłopaka do śmierci. Sama postać Cienia też jest zagadkowa. Nie jest to człowiek, przynajmniej nie do końca. Jak już wspomniałam na początku, w książce jest nawiązanie do sfery sacrum, choć nie bezpośrednie. Po przeczytaniu książki miałam wciąż więcej pytań niż odpowiedzi, jednak podziwiam szczerze autora. A Cień nie jest po prostu cieniem. Kryj swoje imię, jednocześnie nam je ujawniając.
Ta historia po prostu żyje własnym życiem. Miałam wrażenie, że nie jestem obserwatorem zdarzeń, a zostałam wrzucona tam i zmuszona do działania. Od razu uprzedzam, powoduje frustrację. Jak sądzę, autor nie poprzestanie na jednej części, bo zakończenie tej jest niejasne, zagadkowe i pozostawia wiele miejsca na przemyślenia.
Cóż mogę powiedzieć? Jest po prostu dobra. Intrygująca, tajemnicza… Jedna wielka zagadka! Umiejętnie ułożona fabuła nie pozwalała na przewidywalność. Jestem po prostu na tak! I czekam oczywiście na więcej. Ta część tylko rozbudziła mój apetyt.

poniedziałek, 2 września 2013

Nicholas Sparks: Anioł stróż

Inna, poważniejsza i wymagająca przemyślenia fabuła. Na początku się wahałam, podeszłam do lektury tej książki z delikatną niepewnością. Muszę niestety przyznać, że nigdy nie należałam do wielkich fanów Sparksa i raczej nie ciągnęło mnie do jego książek. Teraz zastanawiam się, jak ja się uchowałam tyle czasu bez tych powieści.
Julie Barnenson została wdową po czterech latach bardzo udanego małżeństwa, mając zaledwie dwadzieścia pięć lat. Jej mąż zostawia jej list i… szczeniaka. Niemiecki dog ma być od tego momentu, w zastępstwie za męża, jej aniołem stróżem. Kobieta nadaje mu imię Śpiewak. Cztery lata później Julie jest pewna, że stanęła już na nogi. Udało jej się ułożyć codzienność bez męża, pies jest doskonałym towarzyszem, a w życiu może liczyć na wsparcie oddanych przyjaciół. Kobieta dojrzewa do kolejnego związku, jednak jak do tej pory natyka się na samych idiotów. Śpiewak reaguje na nich niemal jak zazdrosny chłopak.  Pewnego dnia na drodze Julie staje przystojny i pewny siebie Richard, ale i jego Śpiewak nie akceptuje. Za to Mike’a, przyjaciela zmarłego męża Julie, wręcz ubóstwia i najchętniej spędzałby całe dnie w warsztacie mężczyzny podjadając mu kanapki. Po początkowej fascynacji Richardem Julie postanawia jednak spróbować związku z Mike’m, który kocha się w niej od pewnego czasu i za sprawą paru zbiegów okoliczności para zaczyna dostrzegać w sobie nie tylko przyjaciół.
W tym momencie wszystkie sprawy biorą w łeb. Odrzucony Richard nie daje o sobie zapomnieć, a fascynacja zmienia się w niezdrową obsesję. Opętany zazdrością, skrywający mroczny sekret mężczyzna, zmienia życie Julie w koszmar.
Czy Julie uda się pokonać strach i stanąć do walki? Jaką rolę w tym wszystkim odegra Śpiewak? Kim naprawdę jest Richard? Czy Julie i Mike w kontekście tych wydarzeń mają szansę na szczęście?
Trzymająca w napięciu, dobra historia. Siedziałam jak zaczarowana przewracając kolejne kartki, zastanawiając się co znajdę na następnej stronie. Autor przeszedł samego siebie jeśli chodzi o portret psychologiczny Richarda. Każdy szczegół jego skomplikowanej osobowości dodawał mu animuszu i unaoczniał głębię jego szaleństwa, a przeszłość wydała się mroczna i dziwna. W pewnym momencie na mnie przeszły uczucia bohaterki i zastanawiałam się, jak zły może być człowiek! Ogromnie spodobał mi się fakt, że historia pisana jest z perspektywy kilku bohaterów, nie tylko Julie. Dzięki temu mamy okazję przyjrzeć się niektórym sytuacjom z punktu widzenia Richarda, co jest naprawdę świetnym pomysłem. Całość jest płynna, wartka i książkę się przyjemnie czyta. Jest to powieść o miłości i obsesji; cieszę się, że akurat od niej zaczęłam znajomość z panem Sparksem, bo żeby napisać coś tak spójnego, a jednocześnie różnorodnego trzeba mieć po prostu przysłowiowe „jaja”. Jestem oczarowana.
Podsumowując, tak! Polecam wszystkim; tym zapoznanym ze Sparksem, jak i nowicjuszom. Krwiście smaczna mieszanka romansu i thrillera trzyma w napięciu i zaskakuje. Koniec mnie powalił na kolana i wzruszył. Zamykając książkę czułam po prostu spokój. Ta historia zostanie ze mną na długi czas.