sobota, 15 czerwca 2013

Simone Elkeles: Idealna chemia


Jedna z książek, które zaskakują  człowieka w trakcie czytania, ukazując swoje drugie, jakże odmienne dno. Z początku wydawało mi się, że oto kolejny raz trafiam kulą w płot. Dno, porażka, znów nic! Jednak na szczęście im dalej, tym przyjemniej. Na wstępnie zaznaczam: kto zwykł oceniać książkę po pierwszych stronach lub okładce (która wygląda jak z harlequina) nie zajdzie daleko w lekturze tej książki, a to ogromna strata.


Początek wydaje się banalny. Dwa odmienne światy, północ i południe miasta, perfekcjonistka i chuligan, rdzenna Amerykanka i meksykański imigrant. Różni jak dzień i noc. A przynajmniej tak może się wydawać. Brittany to Panna Perfecta, jak nazywa ją meksykanin. Swoje sekrety, rodzinę, strach i lęk chowa pod maską perfekcji. Na pozór idealna, boryka się z wieloma problemami – jej ojciec nie uczestniczy w życiu rodzinnym, matka oczekuje od niej bycia idealną, jej siostra cierpi na poważną chorobę, z czym rodzice sobie nie radzą. Przez chwile myślałam, że to kolejna pusta laseczka, kolejna niezbyt rozgarniętą cheerlederka, ale całość pozytywnie mnie zaskoczyła. Alejandro (Alex)  jest rozrabiaką z meksykańskiej strony miasta. Mało tego, aby chronić rodzinę był zmuszony wstąpić do Latynoskiej Krwi na miejsce jego zamordowanego ojca.  W odróżnieniu od Britt, chłopak chowa się za maską złego gangstera. Po tym, jak Britt niemal wjeżdża w motor Alexa, chłopak wdaje się w pyskówkę i ku jego zdziwieniu, ta niepozorna blondynka jest godnym przeciwnikiem. Kolejne starcie ma miejsce na lekcji chemii, gdzie w skutek nowego pomysłu nauczycielki, Alex i Britt są z zmuszeni do siedzenia razem i ku rozpaczy dziewczyny, od pomyślności tej współpracy zależy, czy dostanie się na wymarzone studia.

Obopólna niechęć rozgrzewa stosunki między nastolatkami. Alex podejmuje zakład, że w ciągu dwóch miesięcy prześpi się z Brittany. Ku jej konsternacji, chuligan z ulicy zaczyna jej się podobać, chociaż ma chłopaka, którego podobno kocha. Powiązania Alejandro z Krwią stają się coraz bardziej niebezpieczne, a zagadka morderstwa ojca przejaśnia się, by znów odkryć kolejne ślepe zaułki.

Kto zabił? Jak Krew wpłynie na relacje nastolatków? Czy Britt i Alex mają szansę na szczęście? Jak zbudować związek na przeciwieństwach? Czy naprawdę miłość jest bezinteresowna? Jakie zadanie ma do wykonania Alex dla mafii? Jakie poświęcenie dotknie obojga?

Książka była wielokrotnie uhonorowana. RITA Award – najważniejszą nagrodą dla powieści o miłości; 4. miejsce – pomiędzy Dumą i uprzedzeniem a Zmierzchem – na liście NAJLEPSZA POWIEŚĆ O MIŁOŚCI WSZECH CZASÓW największego portalu czytelniczego Goodreads od sierpnia 2012 przez wiele tygodni; 2. miejsce w kategorii NAJLEPSZA REALISTYCZNA POWIEŚĆ DLA MŁODZIEŻY (19.11.2012). Jednak co znaczą nagrody?

Najważniejszy jest przekaz. Książka pokazuje, jak pozorne różnice stają się podobieństwami, niechęć staje się miłością na tyle silną, by stanąć naprzeciw wszystkiemu. Alex i Britt chowają siebie i swoją prywatność na odmienne sposoby, jednak dążą do tego samego: akceptacji. Muszę zaznaczyć, ze to książka dla… hm, współczesnej młodzieży, można nawet zawęzić, dla tej +16 (bez obrazy). Jest tu pełno wulgaryzmów, często język jest obsceniczny i bezpardonowy. Główni bohaterowie to postacie charakterne, pyskate i impulsywne, przez co zastosowanie tego języka jest po prostu na miejscu. „Ugrzeczniony” Alex wywołałby jedynie salwę śmiechu. Połączenie dwóch światów: jej „idealnego” i jego stojącego na głowie nadaje ciekawy, niekiedy zaskakujący tor powieści.

To naprawdę dobra, mądra powieść, choć nie wygląda początkowo na taką. Mimo głupoty bohaterów niesie morał i uczy. Wnioski, które powinniśmy wyciągnąć z tej książki nie są mega altruistyczne, ale ta historia to perełka. Przeciw dyskryminacji, ksenofobii, przemocy. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, że sami szufladkujemy ludzi z zaskakującą łatwością. Ta historia jest interesująca, bo za lekkością formy stoi poważny temat. Niewielu autorom udaje się ubrać to w tak urocze opakowanie. Jestem oczarowana.

Mimo minusów, polecam. Nie jest idealna, ale cieszy podniebienie wybrednego Czytelnika. Cieszy mnie, że mogę wyciągnąć wnioski, a nie tylko z niesmakiem odłożyć ją na bok. Dziękuję pani Elkeles, bo niewielu jest na tyle utalentowanych, by grać na uczuciach Czytelnika, a akurat jej się to udało.

czwartek, 13 czerwca 2013

Veronica Rossi: Przez burze ognia


Kolejna książka ukazująca kolejną alternatywną wersję przyszłości. Jak wiele innych, od początku do końca oparta na bujnej wyobraźni autorki. Dla mnie jest po prostu hołdem dla literatury młodzieżowej. Trafiłam na nią przypadkiem, dzięki znajomym, jednak nie żałuję. W tej chwili na rynku literackim młody człowiek znajdzie słabiznę, wydaną z niewiadomego powodu, coś, co mogłoby być dobre, gdyby nie pewne zjawiska i takie perełki jak właśnie ta książka. Jednak na nieszczęście młodego Czytelnika, są to pojedyncze pozycje.


Aria żyje w Reverie – rozwiniętym technologicznie świecie oddzielonym od dzikiej natury szczelną kopułą. Jak wszyscy Osadnicy spędza czas w wirtualnych Sferach dostępnych tylko za pomocą specjalnego Wizjera. Jest to świat idealny, w pełni przystosowany do marzeń człowieka. Aria została zaprogramowana przez swoją matkę, by posiadała piękny głos, bo ta uwielbia muzykę. Jak widać, przyszłość pozwala nam nawet mieszać w genach dzieci. Pewnego dnia nasza bohaterka zgadza się na wyprawę ze znajomymi do zakazanego miejsca w pobliżu kopuły, gdzie panują warunki prawie jak poza nią. Na dodatek trwa naprawa kopuły. Dziewczyna jest zaniepokojona brakiem wieści od matki i rozkojarzona. Wtedy dzieje się coś, czego nikt się nie spodziewał…”Dziki” wdziera się na teren kopuły. W skutek podstępu to właśnie Aria zostaje niesłusznie oskarżona o zaplanowanie wyprawy i musi wziąć odpowiedzialność za tragiczne konsekwencje. Zostaje wygnana poza kopułę.

Okazuje się, że tym „dzikim” jest Perry. Żyje w wiosce jako beta, młodszy brat wodza. Dość często nie zgadza się ze swoim bratem i powszechnie wiadomo, że starcie dwóch braci jest nieuchronne. Kiedy „krety”, mieszkańcy kopuły porywają ukochanego bratanka mężczyzny, a wódz sobie z tego nic nie robi, Peregrine postanawia działać. Jako Wykluczony musi walczyć o przetrwanie w brutalnym świecie plemiennych wojen, kanibali i eterowych burz. Udaje mu się przeżyć tylko dzięki wyjątkowym zmysłom pozwalającym wyczuć niebezpieczeństwo i ludzkie emocje. Cały świat mieszkańców strefy poza kopułą, jest pełen istot ze zdolnościami parapsychologicznymi i Perry jest jedną z nich.

Drogi Perry’ego i Arii przecinają się. Tylko on może pomóc przetrwać jej w świecie całkowicie jej nieznanym. Tylko ona może pomóc Perry’emu odzyskać bratanka. Wśród niebezpieczeństw, licznych, trudnych wyborów i początkowej wzajemnej niechęci rodzi się miedzy nimi więź, która okaże się zbawienna dla tej dwójki.

Tylko, czy uczucie nie okaże się być na wyrost? Czy poradzą sobie z dziwną więzią zrodzoną podczas niebezpiecznej podróży?  Jak Perry poradzi sobie z nową rzeczywistością, w której na dobre zagościła dziewczyna spod kopuły? Czy Aria pomoże Perry’emu?

Światowy bestseller, który w Polsce zdobył sympatię wielu Czytelników. Jest to historia, która uczy, co ogromnie mi się podoba. Pierwsza lekcja? Nie oceniaj! Główni bohaterowie byli do siebie zrażeni jak tylko można. Nie szufladkuj! Skąd wiadomo, że plotka, schemat niesie prawdę? Ucz się zaufania! Które oczywiście należy dozować. Czytając tę książkę miejscami chciałam wstać, znaleźć autorkę i uścisnąć. Wzbudza wiele emocji, zaskakuje… jest po prostu magicznie ciekawa. Uwielbiam książki, które nie niosą za sobą przesłania: Powinnaś mieć faceta. W dzisiejszych czasach czasami trudno znaleźć książkę o zwykłych relacjach, ale nawet w niebezpieczeństwie można odnaleźć tą drugą, ważną osobę. Trudy wędrówki, walka o życie, wspólne znoszenie bólu i porażki, zbliżają ludzi.

Podsumowując – Przez burze ognia jest po prostu inna. Dobra. Coś, na co powinniśmy czekać, dopraszać się i żądać od wydawnictw zamiast pseudo literackiego gniotu wciskanego nam drzwiami i oknami. Jak widać, wystarczy pomysł i masa dobrych chęci. To podobno niewiele kosztuje. Brawo.

wtorek, 11 czerwca 2013

Sophie Kinsella: Nie powiesz nikomu?


Sekrety, wszędzie sekrety! Tylko czy umiesz dotrzymać powierzonych ci tajemnic? Sophie Kinsella z humorem, wyczuciem i dużą dozą sarkazmu przedstawia Czytelnikowi cudownie lekką książkę. Dla mnie jedyną zachętą do przeczytania była okładka. Nie wygląd, bo w polskim wydaniu jest różowa, z kotem i akwarium, ale front. Tam wypisanych jest kilka „przewinień” głównej bohaterki. Wystarczyło mi tak niewiele, kilka pozytywnych i strategicznie ułożonych zdań, by z uśmiechem na ustach usiąść z tą książka na leżaku.


Emma jest niczym nie wyróżniającą się mieszkanką dużego miasta. Chce zrobić oszałamiającą karierę, może akurat w dziale marketingu, być lepsza od przemądrzałej kuzynki Kerry, kiedyś może wyjść za swojego chłopaka, Connora… Ma swoje sekrety jak każdy: błahe, z pozoru nie ważne, ale ich ujawnienie grozi katastrofą. Przykłady? Mam nadzieję, że Emma się na mnie nie obrazi… Ma tajemnice przed matką (jak większość młodych kobiet – odnośnie pierwszego razu), chłopakiem (waży więcej, niż mu powiedziała, nie znosi jazzu i nie wie, czy ma punkt G), czy przed szefem (zbiła jego ulubiony kubek). Jest więcej takich przykładów, drobnych spraw, które lepiej, by zostały w ukryciu. Dziewczyna pracuje w Panther Corpotarion i jest niemal przekonana, że to właśnie droga do jej wymarzonej kariery. Co dziwne Paul, jej szef, oczekuje, że dziewczyna wykaże się, więc wysyła ją do Glasgow, by tam sfinalizowała umowę z Glen Oil. Wyprawa kończy się katastrofą, Emma oblewa dyrektora marketingu napojem żurawinowym i podczas oczekiwania na samolot wypija kilka głębszych dla odreagowania. W trakcie lotu maszyna wpada w turbulencję i Emma, która panicznie boi się latać (kolejny sekret) jest pełna najgorszych myśli. Alkohol i skok adrenaliny zabierają dziewczynie resztki zdrowego rozsądku. Emma, pewna, że nie przeżyją, odwraca się do mężczyzny, obok którego siedzi i wyjawia mu wszystkie swoje sekrety.

Od tego momentu akcja zaczyna nabierać wyraźnych rumieńców. Nieznajomy z samolotu okazuje się nie być aż tak do końca nieznajomym, ani tym bardziej przypadkowo spotkanym człowiekiem. Emma i Connor okazują się nie być aż tak idealnie dobrani, jak jej się do tej pory wydawało, a przyjaciele zaskakują na każdym kroku. Cały świat Emmy staje na głowie, jednak po pewnym czasie dziewczyna nie jest pewna, czy chciałaby, by wrócił do poprzedniego stanu.

Na ile namiesza mężczyzna z samolotu? Kim tak naprawdę jest? Jak Emma poradzi sobie z nową sytuacją? Jak oddzielić prawdę od plew?

Jest to świetna, lekka powieść, którą czyta się jednym tchem. Trzeba jedynie uważać, żeby nie zakrztusić się śmiechem, bo autorka pisze przezabawne dialogi. Sophie Kinsella jest znaną autorką literatury kobiecej (spod jej pióra wyszły m.in. Wyznania zakupoholiczki), bardzo uznawaną i często nagradzaną. Nie wiedziałam o tym, sięgając po tę książkę, ale na pewno już nie zapomnę, ponieważ pamiętam autorów książek, które recenzuję lub bardzo lubię. Ta książka jak i dużo poprzednich zajmie miejsce w obu tych kategoriach, bo jest po prostu maleńkim, kunsztownie oszlifowanym brylancikiem na rynku literackim. Z Emmą może się utożsamić każda młoda kobieta. Ta dziewczyna jest nieco naiwna, wyszczekana i ma niestety zbyt długi język, na szczęście tylko czasami. Ma mało wiary w siebie, ale wierzy w miłość i to jest urocze. Całość napisana została swobodnym stylem, niekiedy przechodzącym w szczebiot zakochanej, jednak nawet to da się znieść w tym wydaniu. Paradoksalnie nie ujmuje to, a wręcz dodaje. Książka jest dobra na leniwe popołudnie, napawa optymizmem, intryguje i powoduje lekko romantyczny nastrój. Jest po prostu smaczna.

Naprawdę polecam Nie powiesz nikomu? Idealnie relaksuje.

niedziela, 9 czerwca 2013

Przepraszam

Przepraszam wszystkich, którzy czekają na kolejną część "Locked out of haven". Następna część pojawi się koło 20, kiedy będę już miała uporządkowane prawy ze szkołą. MOŻE dodam coś wcześniej, ale wątpię.
Buziaki, kochani

Tammara Webber: Tak blisko…


Tak blisko… to niebanalna historia o trudnej, nieco zakazanej miłości, ogromnym poczuciu winy i przyciąganiu. O odwadze, bólu, wyborach i w końcu o tym, jak uleczyć rany w sercu innego człowieka. Skomplikowana, nieprzewidywalna i ciekawa pozycja nie tylko dla młodych kobiet. Pokazuje jak wiele jest barw miłości i jak często graniczy ona z bólem. Jest to bestseller – prawie osiemset opinii na Amazonie, w tym ponad sześćset pięciogwiazdkowych. Ważąc książkę w dłoniach, czując zapach tuszu i kartek zadałam sobie pytanie, czy chcę mieszać się w kolejną historię miłosną. Na szczęście, coś mnie tknęło i wzięłam ją. Przeczytałam i nie żałuję.


Kiedy Jacqueline przyjechała do college’u ze swoim chłopakiem, Kennedym, nie spodziewała się, że ich związek zakończy się po siedmiu tygodniach. Chłopak wykręcając się, że chce się wyszaleć póki może, zwija manatki i zostawia zrozpaczoną dziewczynę samą. Traci ona trzy tygodnie z wykładów ekonomii i nie stawia się na teście śródsemestralnym, przez co zaliczenie przez nią tego przedmiotu staje pod znakiem zapytania. Znajomi traktują ją jak powietrze i wydaje się, że nie może być gorzej. A kiedy po długim czasie Erin, jej przyjaciółce i współlokatorce udaje się namówić ją na wyjście, wieczór kończy się dla Jacqueline katastrofą. Zostaje zaatakowana przez Bucka, przyjaciela jej ex-chłopaka. Uratowana przez nieznajomego, który przybywa w samą porę, chce jak najszybciej zapomnieć o tych wydarzeniach. Doktor Heller, jej profesor ekonomi, daje jej drugą szansę i powierza pod skrzydła swojego tutora, Landona. Jacqueline nie ma jednak jak spotkać się z nim twarzą w twarz, bo sama jest tutorem w liceum, ogranicza się do kontaktów emaliowych, gdzie z listu na list para poznaje się coraz bardziej i w pewnym momencie dziewczyna nie może doczekać się kolejnego listu. Niedługo po pamiętnym wieczorze, dziewczyna spotyka swojego wybawcę w kafeterii, gdzie on pracuje. Od słowa do słowa, para zaczyna flirtować, a Jacqueline zapomina o byłym chłopaku. Cały czas nie wie czego może się spodziewać po skrytym chłopaku rysującym coś w notatniku, zamiast słuchać wykładów. Jednak Lucas nie jest taki jak myśli. Chłopak kryje w sobie wiele tajemnic,  niektóre zapisane tuszem na jego ciele. Coraz więcej kawałków układanki wskakuje na swoje miejsce, jednak czy Jacqueline zbliża się czy oddala od Lucasa? Buck dalej prześladuje Jacqueline i dziewczyna musi zdecydować, zostanie ofiarą albo nauczy się bronić.

Jakie zagadki kryje Lucas? Co połączy dziewczynę z Landonem, sympatycznym i kokieteryjnym emaliowym tutorem? Czy dziewczynie uda się uleczyć Lucasa z poczucie winy?

„Miłość nie jest brakiem logiki
Jest logiką sprawdzoną i udowodnioną
Podgrzaną i wygiętą tak, by wpasowała się
W kontury serca”

Te słowa Lucas ma wytatuowane na swoim ciele. To słowa jego matki idealnie wtapiające się w tło powieści. Historia Lucasa jest trudna. Czytelnik zagłębiając się bardziej w książkę, coraz silniej to odczuwa. Mimo, że Jacqueline i Lucas są z pozoru porą idealną, to ich związek nie jest do końca zgodny z prawami uczelni. Bardzo poruszyła mnie ta książka, bo przeszłość Lucasa zapętla się z teraźniejszością. Jackie i chłopak robią wszystko, by wydarzenia z jego dzieciństwa nie powtórzyły się. Zaczynając tą książkę nie wiedziałam, czego się dalej spodziewać. Z pozoru prosta zmieniła się w skomplikowany portret psychologiczny. Na szczęście główna bohaterka nie jest kolejną 16-latką z pierwszym młodzieńczym uczuciem, bo takie książki najczęściej się spotyka. Jacqueline to młoda kobieta, doświadczona i w tym wszystkim nadal ucząca się życia. Relacje między bohaterami nie są również byle jakie, lekkie i słodkie jak u młodych ludzi (z całym szacunkiem), uczucie które zapłonęło między nimi jest relacją dorosłych ludzi.

Książka jest dobra jako powieść, bo pióro pani Webber czyta się świetnie, a dodatkowo slang i młodzieżowe odzywki bohaterów nadają lekki rytm całości. Ta historia porusza. Od początku czułam, że nie będzie to pierwsze z brzegu love story i nie pomyliłam się. To książka, która chwyta za kabaty, wstrząsa i długo nie pozwala o sobie zapomnieć. Pozostaje z nami czy tego chcemy, czy nie. Dlatego wielkie brawa dla autorki, że umiała stworzyć coś takiego. Połączenie romansu dla młodych kobiet z trudną historią tragedii. Łatwość przekazu trudnego tematu. Jestem jak najbardziej za.

Podsumowując, brawo. Nie wiem, co jeszcze mogłabym dodać, bo ta książka to sama w sobie klasa. Jest o szukaniu wewnętrznej siły, poczuciu winy i miłości, która leczy rany. Po prostu piękna. Można lepiej? Jest to trudna, ale cudowna książka. Poproszę o więcej takich powieści, bo przyjemnie odróżniają się od całego sznurka love story. Dziękuję jako skromny czytelnik.

czwartek, 6 czerwca 2013

Taylor Laini: Córka dymu i kości

Książka, którą Czytelnicy niemal ubóstwiali, a krytycy załamywali ręce. Nie, nie dlatego, że była zła. Wręcz przeciwnie. Pierwsza część została uhonorowana: Najlepsza powieść młodzieżowa 2011 Amazonu, „New York Times” Notable Book of 2011, powieść z Top 10 najlepszych książek wszystkich opiniotwórczych pism branżowych, m.in.: „Publishers Weekly”, „Kirkus Reviews”, „School Library Journal” 2011 i wszystkie inne możliwe nagrody i wyróżnienia. Zapiera dech ta lista wyróżnień, czyż nie? Sięgając po tą książkę nie wiedziałam o tym wszystkim, a nawet jeśli bym zdawała sobie z tego sprawę, to nic to nie zmienia. Nie oceniam książki po okładce i po nagrodach. Ludzkie gusta są różne i nie zawsze powieść dobra dla jednych, jest tak samo dobra dla drugich.

„Nadzieja ma wielką moc. Może nie ma w niej prawdziwej magii, ale jeśli wiesz, na co masz nadzieję, i pielęgnujesz ją wewnątrz siebie jak światło, możesz sprawić, że to się wydarzy, prawie jak za pomocą magii.” Ile prawdy zawiera to stwierdzenie? I od kiedy książki fantasy nie są o magii? Zwykle spotykamy się z banalnym czary-mary, częstochowskimi rymami i machaniem różdżką. Naprawdę nie mam nic przeciwko, zazwyczaj. Jednak czasami warto sięgnąć po inny rodzaj magii. I właśnie na takie momenty jest ta książka.

Karou jest siedemnastolatką mieszkającą w Pradze. Tak, w Pradze, nie Londynie czy Stanach. Dziewczyna uczy się w szkole artystycznej i jej zeszyt jest zawsze pełen szkiców postaci mitycznych, ani zwierząt, ani ludzi. Niebieskowłosa dziewczyna prowadzi z pozoru normalne życie spacerując krętymi dróżkami i próbując unikać kontaktu z byłym chłopakiem, Kazem. Jednak mało kto wie, że Karou prowadzi podwójne życie. Jej ciało, otoczone licznymi bliznami i tatuażami oraz niebieskie włosy sprawiają, że dziewczyna roztacza wokół siebie tajemniczą aurę. Na tyle skutecznie, że do tej pory żaden człowiek nie śmiał ingerować w jej życie. Wychowały ją chimery, zaś dziewczyna jest posłańcem. Brimstone jest jej opiekunem i pracodawcą w sekretnym sklepie – Dealer Marzeń. Karou nie wie po co są mu zęby, które zdobywa przechodząc przez magiczny portal. Nie wie też, czy jest tylko człowiekiem. Wie jedynie, jak bardzo przydatne w życiu są mniejsze lub większe marzenia, którymi Brimstone posługuje się jak monetami.

Wychowana przez mityczne postacie dziewczyna, od dziecka ma tatuaże po wewnętrznej części dłoni. Jaką moc mogą mieć oczy z tuszu w kolorze indygo?

Wszystko zmienia się w ciągu bardzo krótkiego czasu. Podczas jednej z wędrówek, dziewczyna spotyka najpiękniejszą istotę, jaką w życiu widziała: mężczyznę z płonącymi skrzydłami, ustami, które już dawno zapomniały o uśmiechu i oczach koloru ognia, które w mgnieniu oka rozniecają iskrę miedzy nastolatkami. Karou z trudem unika śmierci z rąk anioła i oszołomiona, ranna oraz wymęczona, ściskając zaledwie kilka zębów w ręku, ucieka do domu. Dalsza akcja to oszałamiający ciąg przyczynowo-skutkowy, który prowadzi do tego, że opiekun wyrzuca ją z domu! Niedługo później cały portal płonie, a Karou zostaje sama w tym świecie. Nie wie jednak, że piękny mężczyzna zaintrygowany Niebieskowłosą istotą, śledzi ją. Akivia, anioł spotkany przez dziewczynę, w końcu pojawia się przed nią, a ona odkrywa swoją moc. Tylko jak to możliwe, że ci dwoje pałają do siebie uczuciem tak mocnym, jakby znali się całe życie?

Kim, a może czym jest Karou? Jaką rolę odgrywa w jej życiu Akivia? Jak zakończy się starcie między nim, a jego rodzeństwem? I w końcu… Co przez całe życie ukrywał Brimstone?

Ciekawa. Intrygująca. Smaczna. Pocieszna. Wciągająca. Trudna. Oryginalna. Epitety mogę mnożyć i powielać, jednak prawda jest taka, że po prostu trudno mi postraszyć Was tą książką. Jest zwyczajnie dobra. Autorka zachwyciła mnie odmiennością fabuły i nowym, odmiennym tematem. Co jak co, ale TEGO jeszcze nie było! Pani Laini wykazała się niebanalną wyobraźnią i talentem. Jedynym minusem jest dla mnie po części sam Akivia. Rozumiem, chimery-aniołowie, wieczni wrogowie, ale bez przesady. Huśtawki nastroju, raz twardy wojownik, raz miękki jak rozgotowana owsianka. Nie chcę narzekać, ani nic takiego, ale po prostu odrobinę mnie irytuje, a chyba jako pełnoprawny Czytelnik mam prawo trochę popsioczyć.

Karou jest bohaterką trudną. Nie chodzi mi tu o jej wybryki. Dziewczyna jest zagubiona, samotna i niepewna w świecie ludzkim. To nie jej miejsce, choć po mistrzowsku gra pozorami. Jej charakter jest trudny do zinterpretowania i określenia, bo jest samotnikiem, cholerykiem i lubi rządzić. Jak łatwo zgadnąć, nie należy do tych potulnych. Całość książki napisana jest językiem dość prostym i opisowym. Wielki plus za scenerię. Kłótnia aniołów na Moście Karola? Dlaczego nie! Cieszy mnie ta odmienność. Większość powieści jest usytuowana w dużych, rozpoznawalnych miastach. Z jednej strony może i dobrze, z drugiej jednak, tak książka wnosi nowe tchnienie w świat powieści.

Książka jest naprawdę dobra, bez niepotrzebnych przechwałek. Autorka wykonała kawał dobrej roboty, a ja, jako Czytelnik jestem pod wielkim wrażeniem. Oby tak dalej!

wtorek, 4 czerwca 2013

Kelly Creagh: Nevermore: Kruk

Uważaj, czego pragniesz… Mroczna, zaplątana historia z twórczością Edgara Allana Poe w tle. Czarny kruk, inny świat poza naszą rzeczywistością i magnetyzm, czyli krwiste, wielowątkowe love story z pokręconą fabułą.

Isobel, kapitan szkolnej drużyny cheerleaderek, jest typową amerykańską nastolatką. Wysoka, smukła blondynka z piękną buzią jest marzeniem większości chłopaków. Trzyma się ze swoją popularną paczką snobów, ma z pozoru idealnego faceta i wydaje się, że tak właśnie ma być. Wszystko się zmienia, kiedy pewnego dnia pan Swanson zadaje klasie wypracowanie. Isobel nie może wybrać sobie kujona do odwalenia brudnej roboty, bo ze startu jest przydzielona do Verena. Chłopak to istny Książę Ciemności: ćwieki, pieszczoszki, eyeliner, farbowane na czarno włosy i ciemne ciuchy. Proszę państwa, oto Goth! Izzy i Pan Mrok-i-Zło mają przygotować pracę na temat twórczości poety epoki romantyzmu. Jako, że wyżej wymieniony jest outsiderem z wyboru, zadanie zaczyna być ciekawe…

Wraz z wypracowaniem zachodzą zmiany w życiu Iz. Veren okazuje się nie być taki do końca zły. Ba, umie nawet mówić! Isobel przechodzi przemianę, w pewnym momencie staje nawet w obronie Verena! Odchodzi od chłopaka, który jest totalnym idiotą i odsuwa się od dawnego towarzystwa. Jej znajomość z Jego Mrocznością rozwija się i dziewczyna poznaje jego inne oblicze. W tym samym czasie w jej otoczeniu zaczynają dziać się dziwne rzeczy, których rozsądkiem nie da się wytłumaczyć. Śnią jej się dziwne potwory, wydaje jej się, że ktoś ją śledzi, a Reynolds, mężczyzna z jej snu ostrzega ją przed Verenem. Fantazja miesza się z rzeczywistością, jawa ze snem, a miłość z nienawiścią. Nastolatka uczy się funkcjonować w nowej rzeczywistości, a Veren staje jej się coraz bliższy, ściągając na nich oboje niebezpieczeństwo. Czy uda im się jakoś wyplątać z tej gry? Jaką tajemnicę strzeże Veren?

Edgar Allan Poe był autorem epoki tzw. czarnego romantyzmu. Jego twórczość jest mroczna, trudna i złowieszcza. Nawet nie znając jego biografii można spokojnie usiąść z tą książką. Są tu zawarte pewne szczegóły jego życia i twórczości, akcja jest bogato ozdobiona jego wierszami, pojawia się wątek jego dziwnej śmierci, a do tego Farbowana Grzywa wydaje się być ekspertem odnośnie życia i twórczości poety. Zna również szczegóły mało znane, ukryte lub przemilczane. Ta historia jest hołdem dla życia i twórczości Poego, choć nie są przemilczane jego wady. Autorka umiejętnie wplata w akcję cień artysty, czyniąc z niego motyw przewodni powieści.

Nevermore Kelly Creagh jest typowym „paranormal romance” przeznaczonym dla nastolatków. Głównym wątkiem jest wątek uczuciowy pomiędzy słodką dziewczyną a Księciem Ciemności. Tu akurat mamy znany i często powtarzany kontrast miedzy głównymi bohaterami i związek, który z pozoru nie ma prawa się stać. Para po prostu MUSI ze sobą spędzać czas podczas pracy nad projektem, a zakochanie przychodzi samo z siebie. Na tle całej scenerii i atmosfery książki nieco mnie to uwierało, aczkolwiek było do przełknięcia. Czyni to jednak tę książkę przewidywalną w tym aspekcie i nie wróży to dla niej dobrze. Porzucenie życia pełnego popularności i zmiana dla chłopaka, na którego wcześniej się nie zwracało uwagi, jest dość oklepane. Natomiast sam wątek nadprzyrodzonych istot w tej pozycji jest intrygujący. Veren ma intrygującą umiejętność i nie dotyczy ona jednolitego nałożenia czarnej farby na blond włosy. Jego dar jest tak samo zagadkowy jak złowieszczy. Tak samo zresztą jak cała książka.

Podsumowując, przyprawiła mnie o mieszane uczucia. Owszem, motyw Poego i świata snów jest czymś zupełnie nowym, ale… To paranormal romance, a ja określiłabym nawet jako powieść gotycką. Mroczną, tajemniczą, ale w pewnych momentach oklepaną. Myślę, że gdyby urozmaicić życie uczuciowe głównych bohaterów i nie czynić go przewidywalnym, całość byłaby bardziej strawna.

niedziela, 2 czerwca 2013

Locked out of haven 18/3

I'm feeling good

Chłopak rzucił się na mnie bez zastanowienia, a ja odskoczyłam, uderzając go przy tym pałką po udach. Zasyczał i po raz pierwszy zarył twarzą o piasek. Rozległ się głośny śmiech, a Liam zgromił mnie spojrzeniem. Nie ma to jak urażona męska duma. Tego mi było trzeba.  Ostatnimi czasy zauważyłam, że męskie ego jest równie kruche co szkło, a szczypta prawdy potrafi wywołać nieodwracalne zmiany. Jak z dziećmi.
- Tak się chcesz bawić, Ruda? – wysyczał mój przeciwnik, a ja cała się napięłam.
- Nie jestem ruda! – warknęłam.
- Chyba dawno się w lustrze nie widziałaś. Nie były by bardziej czerwone nawet gdybym je podpalił.
Kpi z ciebie. Nie daj wyprowadzić mu się z równowagi.
Warknęłam cicho. Co za przeklęty arogant!
Przy jego kolejnym ataku byłam już przygotowana. Kiedy tylko się zbliżył, wbiłam mu pałkę w brzuch i kucnęłam. Pałka przecięła powietrze, a ja odskoczyłam. Znów uśmiechnęłam się bezczelnie, na co on zaatakował ponownie. Tym razem nie zdążyłam uciec ani odbić pałki, więc kawał drewna wbił się w moją nogę z głośnym plaskiem. Uśmiechnęłam się szeroko i na to miejsce zadałam mu dwa ciosy, po których leżał, ciężko oddychając.
- Nie zadzieraj ze mną byczku – warknęłam, autentycznie rozeźlona.
Uśmiechnął się i wstał.
- To była rozgrzewka.
- Tak? Nawet się nie zdążyłam spocić.
Dalej walka była wyrównana. Jego nadęte ego nie pozwalało mu się podać, więc starał się iść cios za cios. Było mi go niemal szkoda, ale nie przeszkodziło mi to w walce. Musiałam wygrać nie ze względu na dumę, a na brata i ojca. Ktoś musi walczyć w turnieju.
W końcu skończył na czworaka, ledwie oddychając i plując krwią. Popatrzył na mnie, chcąc zabić samym wzrokiem. Stałam wyprostowana dumnie, patrząc mu bezczelnie w oczy.
- Pójdę do królowej na skargę – zagroził.
- Do lodową suką? – zapytałam z uprzejmą ciekawością.
- Nie wywiniesz się, Ruda – roześmiał się głośno.
- Idioto, właśnie klęczysz przed swoją królową – powiedział Evan i podszedł do mnie. – Walczyłeś z Eileen Shay Morgan. Kobietą, która siedzi na tronie Ignis.
Idiota zbladł, a ja miałam ochotę się roześmiać.
- Dziękuję za prezentację – powiedziałam ciepło do Evana i pogładziłam go policzku. – Dajcie mi pięć minut i mogę walczyć dalej.
- Nie więcej niż dwie, Ell – Pascal był poważny.
- Daj jej trochę czasu! – oburzył się Evan, ale uciszyłam go.
- Ma rację. Czas jest moim wrogiem.
Zeszłam z areny i wytarłam twarz mokrą ścierką, która czekała na mnie z boku.
- To była dobra walka – powiedział Alaric, stając obok. Nie mogę rozgryźć tego faceta. Raz mnie miesza z błotem, by po chwili pochwalić.
- Niczego innego nie oczekiwałam – rzuciłam i napiłam się wody z butelki, którą mi podał.
- Wykorzystujesz sztuki walki, co jest bardzo ciekawe. I walczysz dużo lepiej, jesteś świadoma swojego ciała. Cieszę się, że nie tylko ja dostaję cięgi od królowej.
Roześmiałam się.
- Zawsze znajdę czas, by skopać ci dupę, Rick.
Uśmiechnął się delikatnie.
- Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć. A teraz wracaj na arenę!

Jennifer Echols: Dziewczyna, która chciała zbyt wiele

Jedna z książek, po których nie wiadomo czego się spodziewać na początku, a po przeczytaniu długo otrząsamy się z wydarzeń w niej opisanych. Jak można chcieć zbyt wiele? Co to znaczy? Te pytania towarzyszyły mi od samego początku. Spodziewałam się… Wszystkiego, ale nie tego, co mnie spotkało z tą książką.

Historia okazała się trudna mimo pozornej banalności. Nie jest to słodka opowieść miłosna o dwójce głupiutkich nastolatków. To uczucie rodzi się pośród choroby, fobii, poczucia straty, fizycznego i psychicznego bólu, łamiąc powszechne zasady. Pojawia się tam, gdzie nikt się go nie spodziewał.

Meg chce uciec. To jedyne, o czym tak naprawdę marzy. Skończyć tę szkołę i uciec jak najdalej i nie odwracać się za siebie. Jednak póki co, ta niebieskowłosa nastolatka łamie prawo tak często, jakby uczestniczyła w zawodach. Siedemnastolatka igra z życiem, jest pyskata, śmiała, wygadana, nie robiąc sobie nic ze zdania innych. Z pozoru. Pewnej nocy ona i jej trójka znajomych zostają złapani przez policję na wyjątkowo niebezpiecznym moście kolejowym, gdzie jakiś czas wcześniej zginęła dwójka nastolatków. Meg, podpita i podjarana, jest wyjątkowo niemiła wobec posterunkowego Aftera, który ją zatrzymał. Kiedy kilka dni później, już trzeźwa i dobitnie świadoma swoich czynów dowiaduje się, jaką karę dostała, nie wie, czy ma się śmiać czy płakać. Podczas ferii wiosennych ma towarzyszyć Afterowi podczas nocnych patroli po okolicy. Meg nie ma wyboru, jednak praca w małej całodobowej knajpie rodziców i patrole nie są według niej tym, co młodemu organizmowi niezbędne. Na dodatek dziewczyna biega. Dużo. Można by powiedzieć, ucieka.

Nastolatka sama nie wie, co się z nią dzieje. Jak ktoś taki jak John After może się podobać? Nie chodzi o wygląd, tylko o jego postawę „nie dotykaj mnie, kiedy jestem w mundurze”, zadzieranie nosa i ciągłe zaczepki. Jednak kiedy dowiaduje się, że między nimi nie ma tak dużej różnicy jak początkowo sądziła, zmienia nieco punkt widzenia. Nie dowierza. Jak? Ona radziła sobie z przeszłością, chowając się w używkach. A on jest inny. Są jak dwa przeciwległe bieguny. Początkowa niechęć miedzy Meg i Johnem zmienia się w uczucie, którego żadne nie planowało i nie spodziewało się. Oboje się bronią. Oboje się boją. Meg, bo on zostaje. John, bo ona wyjedzie. Do tego wszystkiego dochodzą jej choroba i jego strata. Mieszanka wybuchowa?

Czy Meg i Johnowi uda się stworzyć związek? Czy potrafią przestać ranić nawzajem? Kto kogo przekona? Kto komu ulegnie? Jaką role w tym wszystkim odegra niechciany „alfons” Meg? Czy dziewczyna naprawdę się zmieni? I dlaczego niewiedza zraniła bardziej od świadomości?

To pieprzna, dobra i zabawna historia, choć przy tym trudna i dająca do myślenia. Meg jest nie tylko bezpruderyjną, zwariowaną nastolatką, ale również zagubioną dziewczyną, której gehenna choroby nie opuściła długo po wyleczeniu. Siedemnastolatka ma klaustrofobię, aichmofobię (lęk przed igłami), boi się krępowania kończyn. Biega, bo jeśli tego nie zrobi, znów zachoruje. Czytając o tym, o atakach paniki i niepewności kryjącej się pod maską pewności siebie, trudno o spokój. Wszystko wskakuje na swoje miejsce. Skoro przeżyła chorobę, to cóż ją może zapędzić do grobu? Nie jest to bynajmniej sarkastyczne określenie. Po prostu dziewczyna przeżyła tyle złego, że mało może ją zaskoczyć. Dopiero przy Johnie powoli, nieśmiało uwalnia się i po raz pierwszy czuje coś do mężczyzny. Coś poza fizycznym pociągiem, pożądaniem. Fakt, reaguje na niego wszystkimi zmysłami: jego głos jest melodią dla uszu, zapach sprawia, że kolana miękną, a dotyk przesyła wibracje do reszty ciała. Czy nie tak ma być? Jednak w tym przypadku to coś więcej. John też nie miał łatwego życia. Jego rodzina jest rozbita, rozsypana po wielu stanach i nie tylko. A on został w rodzinnym mieście. Coś go tu trzyma. Rany w jego sercu są niemal równie głębokie, co u Meg, jednak z innych powodów. John jest zaledwie dwa lata starszy od niej, jednak wydaje się być bardziej dojrzały, przecież strata kształtuje.

Podsumowując, nie jest to ani proste ani lekkie. Takie historie zostają w pamięci i trudno je usunąć. Doprowadzają do skrajnych emocji i nie ma w tym nic złego. Po prostu czasami prościej spojrzeć na coś takiego, odłożyć książkę i szepnąć: „Nie mam tak źle. Mogło być gorzej.” Takie książki pomagają nam docenić to co mamy. I za to wielkie gratulacje dla autorki… za poruszenie Czytelnika.

sobota, 1 czerwca 2013

Locked out of haven 18/2

Before the day will fly away on a cloud... that I had to say that I renounce

- Ja – Liam śmiało wystąpił przed szereg. Alaric roześmiał się głośno, nawet nie próbując tego maskować. Uśmiechnęłam się jak kot z Cheshire i strzeliłam kostkami palców. – Ktoś musi nauczyć pokory waszą panienkę.
Tym razem Evan nie mógł opanować rozbawienia. Poklepał Liama po plecach i powiedział:
- Pamiętaj, że sam się w to wpakowałeś. 
Chłopak był tak pewny siebie, że aż nieprzyjemny. Miałam ogromną ochotę zmazać mu ten ironiczno-arogancki uśmieszek z twarzy.
- Broń? – zapytałam.
- Pałka – powiedział bez zastanowienia, chwytając ją spod ściany. – Wydaje mi się, że w odpowiedni sposób dostaniesz wycisk.
- Sprawia ci radość bicie kobiet? – zapytałam, ważąc w dłoniach swoją pałkę. Była źle wyważona, nie tą ostatnio walczyłam. Podeszłam do ściany, na której wisiała broń i zaczęłam po kolei brać w dłonie kije. – Jesteś sadystą?
Roześmiał się głośno.
- Jestem zwolennikiem utartej z dawien dawna hierarchii. Twoja buta to zaburza.
- Dobrze – powiedziałam, kiedy w końcu moje dłonie natrafiły na odpowiedni przedmiot. Dąb, gładko polerowany, idealnie wyważony. Stępiony na końcach, by nie zrobić nikomu krzywdy, choć akurat teraz nie protestowałabym, gdyby miała na końcach coś ostrego i zadającego odpowiednią ilość bólu. – Więc zaczynajmy.
- Taka chętna?
Zajęłam odpowiednie miejsce na arenie i spojrzałam na Alarica.
- Będziesz sędziował? 
- Ja? – na jego twarzy odmalował się szok. Nie spodziewał się tego.
- Potrzebuję kogoś bezstronnego. Skoro ten dupek ma dostać  wycisk, niech chociaż ktoś nad tym czuwa. Nie chcę, by później poszedł do królowej na skargę – uśmiechałam się bezczelnie. Teraz nawet Pascal się śmiał. Ignorancja ludzka nie zna granic.
- Jasne – wyszczerzył zęby. – Piętnaście minut? 
- Rick, aż tak w niego wierzysz? Ale spoko, piętnaście.
Liam patrzył na mnie z krzywym uśmiechem.
- Jesteś zbyt pewna siebie.
- Co za zbieg okoliczności! To samo myślę o tobie!
- Ellie, dość gadania – zganił mnie Alaric. – Bierz się do roboty.
Skinęłam głową i zmierzyłam spojrzeniem mojego przeciwnika. Młody byczek był wyższy o około dwadzieścia centymetrów i cięższy o trzydzieści kilo mięśni i głupoty. Sama pałka raczej go nie powali, trzeba będzie znaleźć jakiś słaby punkt.