środa, 20 marca 2013

Locked out of haven 8/4


All I wanted was You, baby


W Dublinie poczułam się w końcu wolna, w każdym tego słowa znaczeniu. Nie byłam pod ostrzałem osadzających spojrzeń,  anonimowość była największą zaletą życia w mieście. Uwielbiam uczucie, kiedy podczas spaceru w parku nikogo tak naprawdę za bardzo nie obchodzi moja obecność. Nikt nie kłania się w pas, nie oczekuje nagany czy pochwały. Coś pięknego. Nigdy bym nie pomyślała, że będę się tak ucieszyć z rzeczy oczywistych, typu w końcu samotny sen lub cisza w mieszkaniu. Ojca i matki nigdy nie było w domu, a ja korzystałam z tego, nadrabiając zaległości w nauce lub po prostu siedząc na parapecie w pokoju.
-Lee, wszystko w porządku?- odwróciłam się i spojrzałam na mamę stojącą niepewnie w drzwiach mojego pokoju.
-Tak, wszystko jest ok.
-Wydajesz się nieobecna- stanęła obok mnie, obejmując mnie ramieniem.
Westchnęłam i oparłam głowę na jej ramieniu.
-Dużo się dzieje przez ostatnie tygodnie.
-Dogadujesz się z tatą?
-Tak, mamo. Z nim akurat nie mam kłopotów.
-A z kim masz?
-Z Finnem- mruknęłam.
-Finnem? Bratem Brana?- skinęłam głową.- Przecież on jest cudownym człowiekiem- coś w jej głosie kazało mi spojrzeć na nią. Jej wzrok był zamglony.
Kto czyścił jej pamięć?
Cii.. Słuchaj.
-Był dla mnie bardzo miły, zawsze szarmancki. Bardzo podobny do twojego ojca, ale jakoś lepiej go wspominam. Nie wiem dlaczego, ale wzbudzał we mnie odruchy troski. Miał małego syna, a Glenna zmarła niedługo po moim ślubie z Branem.
-Glenna?
-Jego żona, matka…
-Evana.
-Tak, Evana. Cudny był z niego dzieciak. Poznałaś go?
-Tak, miałam okazję. Co z tym Finnem?
-A co ma być? często, kiedy twój ojciec wyjeżdżał, towarzyszył mi i Jamesowi w różnych sprawach. Mogłam z nim porozmawiać o bardzo wielu sprawach.
-Rozumiem- rzuciłam cicho.
Majstrował coś przy jej pamięci?
Niekoniecznie, ale usuwał bardzo delikatnie. Tylko momenty niewygodne.
Wykastruje go.
Spokojnie.
A masz lepszy pomysł? Przynajmniej nie będę musiała go znosić każdej nocy.
-A dlaczego pytasz?- matka przywróciła mnie do rzeczywistości.
-Jestem po prostu ciekawa. Ja jak widać poznałam trochę inne strony braci.
Matka uniosła brew.
-Jakie?
-Bardziej Brana widzę jako tego dobrego i opiekuńczego. Z Finnem nie mogę się wcale dogadać. Jest dziwny, oschły i na dodatek dużo pije- zmarszczyłam nos.
-To rzeczywiście musi cię odpychać- powiedziała, przytulając mnie do siebie.- Ale nie każdy skończy jak Jake. To był wypadek.
-Wiem, ale to nie zmienia faktu, że tamten człowiek był pijany- powiedziałam twardo.
-Czemu jesteś taka uparta? Nie każdy jest ignorantem i po lampce wina wsiada za kółko.
Odskoczyłam od niej ze łzami w oczach.
-Przez tą lampkę wina straciłam jedną z najważniejszych osób w moim życiu- warknęłam.- Jak możesz być tak nieczuła?
-Przesadzasz.
-Wyjdź! Wyjdź i zostaw mnie w spokoju! Nie chcę twoich słów!- krzyczałam.
-Lee…
-Wynocha!
Matka popatrzyła na mnie bezradnie i wyszła z pomieszczenia, jednak w drzwiach zderzyła się z kimś.
-Och, przepraszam- powiedziała cicho, a ja odwróciłam się do niej, marszcząc brwi.
W drzwiach mojego pokoju stali Roarke i Evan.
Brawo. Mogłeś mnie uprzedzić, że przyjadą.
Nie chcieli.
Nie powinni byli tego słyszeć.
Ile masz zamiar ukrywać uczucia, Lee? Jake jest bolesną częścią twojej przeszłości, z którą musisz sobie dać radę.
Wiem.
Uśmiechnęłam się nieco z przymusem i rzuciłam:
-Witajcie, dawno was nie było.
Evan nie zważając na świadków, podszedł do mnie i mocno przytulił. Prawie znów wybuchnęłam płaczem, czując ten znajomy zapach. Przyciskałam swoje ciało ciasno do jego, starając się zapamiętać go na zawsze.
-Tęskniłam- szepnęłam łamiącym się szeptem.
Schował twarz w moich włosach i odparł:
-Dlatego tu jesteśmy.
Usłyszałam, jak Roarke dyskretnie wygania moją mamę z pokoju i zamyka drzwi. Odsunęłam się od Evana i przytuliłam brata.
-No już, maleńka. Jest dobrze.
-Przepraszam, że musieliście to słyszeć.
-Ellie, kiedy nauczysz się nam ufać?- warknął Evan.
Rockie zgromił go wzrokiem i posadził mnie na podłodze obok siebie.
-Przepraszam, znów zachowuję się jak fontanna- otarłam policzki. A miałam być silna. Jak widać, nie łatwo wcielić w życie postanowienia.
-Kim jest Jake?- zapytał Roarke.
Przełknęłam ślinę.
-Nikim.
Evan uniósł brew.
-Nie żyje- uzupełniłam.- Został zabity. Na drodze. Przez pijanego mężczyznę- powiedziałam.
Roarke wypuścił głośno powietrze.
-Rozumiem twoją niechęć do alkoholu- mruknął.- Kim dla ciebie był?
Uśmiechnęłam się.
-Całym światem. Przyjacielem, powiernikiem i kimś, kto rozumiał moje myśli w locie. Uzupełnialiśmy się, choć charaktery mieliśmy równie trudne. Kłótnie były na porządku dziennym- zamknęłam oczy, przyciskając do nich palce.- Wtedy wracał ode mnie. Został dłużej, bo pocieszał mnie po kolejnym dupku na mojej drodze. Był wszystkim  Jak brat i przyjaciółka, wszystko mu mówiłam. I nagle zabrali mi to. Tamten mężczyzna przeżył, a mój Jake zmarł. Tak po porostu- oparłam czoło na kolanach i wsłuchałam cię w bicie własnego serca i idealną ciszę w pokoju. 


2 komentarze:

  1. dziękuję za dłuższe <3
    opowiadaniamoje29

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedźmo jaka Ty jesteś utalentowana! Pamiętaj, że będę czekać na Twoją książkę :D ^^

    OdpowiedzUsuń