wtorek, 5 marca 2013

"Locked out of haven" 2/3


you would've never known



Chłopak skinął głową i wyszli z salonu. Hm.. Bracia nie pałali do siebie zbytnią sympatią, między nimi można było wyczuć napięcie i ledwie tłumioną niechęć.Zaraz w mojej głowie rozgadał się Bran.
Lee, powinnaś na niego uważać.
Na kogo? Rockie'go?
Nie. Na Evana Montgomery.
Dlaczego? Fakt, jest przystojny, uroczy, zabawny...
Jest strasznym flirciarzem, Lee. Wiele kobiet przez niego płakało. Nie chcę, byś była jedną z nich.
Przewróciłam oczami.
Nie przesadzaj, nie jestem małym dzieckiem.
Jestem rodzicem i mogę sobie poprzesadzać. Takie moje prawo. Po prostu.. Uważaj na niego kochanie. Dobrze?
Ok, tato. Przecież i tak wszystko widzisz i słyszysz. Więcej niż bym chciała.
Wiem, Lee. Ale Roarke zrobi coś, by zdjąć klątwę.
A ja mu w tym pomogę.
Nie obiecuj, Lee.
Zdziwiona czekałam na jakiś ciąg dalszy, ale się go nie doczekałam. Wtedy wrócił Evan. Uśmiechał się lekko, kiedy szedł w moją stronę.
-Gdzie Rockie?
-Noel wezwała go na drugą rundę- wywrócił oczami.
-Co masz na myśli?
-A dlaczego był taki rozmemłany i zmęczony?
Zarumieniłam się i odwróciłam wzrok. Roześmiał się głośno.
-Och, Eileen... Wydajesz się taka niewinna- dotknął delikatnie mojej twarzy.
Lee, pamiętaj.
Zerwałam się z miejsca i trzymając książkę pod pachą, rzuciłam:
-Muszę iść do siebie, spokojnie przeczytać to wszystko. Dobranoc- obróciłam się i kiedy byłam w drzwiach, usłyszałam:
-Eileen?- zatrzymałam się i popatrzyłam na niego przez ramie.- Do zobaczenia jutro.
Skinęłam głową i wyszłam.
Kim dla mnie jest ten piękny mężczyzna?
Oficjalnie kuzynem, ale tak naprawdę to poddanym.
Skoro myśli, że jestem jego kuzynką, to dlaczego ze mną flirtował?
Tolerujemy związki kuzynów już w trzecim pokoleniu.
Dziwne.
Na ludzkie standardy. Na nasze niekoniecznie.
Westchnęłam ciężko i usłyszałam chichot dochodzący zza filaru. Zanim zdążyłam pomyśleć, już widziałam, co tam się dzieje.
Noel.
Spleciona w namiętnym uścisku z jakimś mężczyzną. Ale zaraz. To nie Roarke! Czym prędzej wycofałam się, aby para mnie nie zauważyła.
O w mordę.
Z ust mi to wyjąłeś, tato.
Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Czyli Rockie nie poszedł do niej.
Pewnie Evan specjalnie go spławił.
Tato, masz manię prześladowczą! Przestań widzieć w Evanie wroga! Co cię napadło?!
Eileen...
Po prostu.. Zostaw mnie samą.
Czułam się pokonana. Los mistrzowsko to rozegrał, a ja patrzyłam bezradnie na strzępy mojego starego życia. Bo co mi zostało? Błądząc, znalazłam w końcu swój pokój. Poczułam, że muszę się na czymś wyżyć, bo eksploduje. Znalazłam w mojej torbie dresowe szorty i męski T-shirt, który kiedyś zabrałam mojemu byłemu już chłopakowi. Przebrałam się szybki i nasuwając na stopy trampki, w towarzystwie niezastąpionego iPoda wyszłam na korytarz. Z muzyką podgłośnioną do maksimum, kręciłam się między pokojami. W końcu natknęłam się na coś, co mogło mi pomoc. Tabliczka głosiła, że stałam przed drzwiami sali do ćwiczeń. Zachwycona, weszłam do środka. I tam spędziłam kilka następnych godzin.
***
Kiedy w końcu padłam bez sił na materac, było grubo po północy. Uszy bolały mnie od hałasu, ciało od wysiłku, ale byłam wniebowzięta. Resztą sił zdjęłam słuchawki i rzuciłam obok siebie.
Wtedy poczułam, że nie jestem sama. Zapominając o strachu, trzymając kij do golfa jako broń (skąd on się tam wziął?) skoczyłam na równe nogi, gotowa w razie potrzeby nawet i zabić. Ta pora nie uznaje skrupułów.
I jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam Rockiego stojącego raptem parę kroków ode mnie.
Opuściłam kij i zdając sobie sprawę, jak głupio się prezentuje, spocona, zmęczona, z kijem w ręku, zapytałam cicho:
-Po co tu przyszedłeś?
-Szukałem cię.
-Po co?
-Nie było cię w pokoju. Zaniepokoiłem się. To chyba oczywiste.
-Niekoniecznie. Długo tak stoisz?
-Nie wiem. Świetnie walczysz, ale mam wrażenie, że wolałabyś, żeby zamiast manekina stała tam inna osoba.
-Jestem po prostu rozdrażniona. To wszystko- rzuciłam i usiadłam na materacu.
-Rozumiem.
-Tak?- skubałam skraj bluzki.
-Tak, bo sam mam poczucie, że wszystko się pieprzy. Nie tylko ciebie wyrwali ze spokojnego, szczęśliwego życia.
Zamknęłam oczy.
-Przykro mi, Roarke. To ty powinieneś zasiadać na tym tronie.
-Przestań w końcu przepraszać ludzi za coś, co nie było twoją winą! Takie jest Prawo i tego nic nie zmieni.
-Ale gdyby Bran nie uznał mnie...
-Nawet tak nie myśl. Nie możesz się sprzeciwić.
-Ale ja nie chce! Nie jestem gotowa! To nie mój świat! Nie moje życia!- opadłam z sił i ukryłam twarz w dłoniach.- Jestem już zmęczona.
Roarke usiadł obok mnie i rzucił:
-Ja też, Ellie, ale nic na to nie poradzę. Przykro mi.
Roarke leżał obok z zamkniętymi oczami. Bruzda zmartwienia na jego czole nie znikała.
Powinnam mu powiedzieć?
Myślę, że tak.
Dlaczego?
Bo ma prawo wiedzieć.
Nie chrzań. Nie widzisz jak wygląda? Mam kopać leżącego?
A co, wolisz, żeby żył w nieświadomości? Na takie rzeczy każda pora jest zła.
Ale przynajmniej nie będę musiała ja mu tego mówić.
Wiesz jak się poczuje, kiedy odkryje, że wiedziałaś, a nic nie zrobiłaś?
Kto powiedział, że nie zrobiłam?
Co knujesz?
Porozmawiam z Noel.
Lee...
Jako siostra, oczywiście. Powiem, że przez przypadek zauważyłam.. I takie tam szmery bajery.
I co dalej?
Ultimatum. Powie ona albo ja. Jej wola.
Nie pakuj się w kłótnie z Noel.
Dlaczego?
Cisza.
Nie milknij, kiedy cię potrzebuje!
Cisza.
-No jasna cholera- warknęłam cicho.
Roarke otworzył jedno oko.
-Co tam?
-Mała kłótnia. Nie wytrzymuje z nim- zerwałam się z materaca i wyciągnęłam do niego ręce.- Chodź. Musimy złamać klątwę. Bo zwariuje z tym starym zgredem. Dlaczego tylko ja mam znosić jego charakterek?!
Rockie ujął moją dłoń i wstał, śmiejąc się.
-Poświęcasz się dla dobra ludzkości.
-A żebyś wiedział. Nie śmiałbyś się tak, mając go w głowie. Każde posunięcie, zamiar, natychmiast analizowane, rozkładane na czynniki... Człowieku! Oszaleć z nim można!
Celowo prowokowałam, jednak Bran nie odezwał się. Cholera...!
-Opowiedz mi o swojej dziewczynie- poprosiłam, kiedy wyszliśmy z sali.
-Jest piękna, mądra i- mizia się z innymi za twoimi plecami, chciałam dodać, ale się powstrzymałam- ma poczucie humoru. Tylko...- zawahał się.
-Tylko?- zapytałam cicho.
-Mam wrażenie, że coś jest nie tak. Cały czas się kłócimy, potrafi zrobić awanturę z niczego. Znika na całe dnie, ani nie ma jej w domu ani u mnie. Sam już nie wiem, Ellie. Może nie zasługuje na nią.
Zagotowało się we mnie. Oj, Noel. Będzie z tobą krucho.
-Nie myśl tak. Posłuchaj, bywają w związku lepsze i gorsze dni. Żeby wyszło słońce, musisz przeczekać burzę. Karma, Rockie, także istnieje w związku.
Roarke objął mnie ramieniem.
-Czasami nawet mądrze gadasz.
Roześmiałam się głośno.
-Wiem, Rockie. Musisz mnie tylko słuchać.
-Chciałabyś- przewrócił oczami.
-No pewnie. Nasza współpraca byłaby bardziej owocna.
-W to nie wątpię. Ok, gdzie kronika?
-U mnie. Wzięłam ją ze sobą, kiedy szłam na górę.
-Uciekłaś od Evana?- popatrzył na mnie z ukosa.
-To nie tak. Po prostu jestem przemęczona i nabuzowana. Musiałam jakoś to spalić, a nie chciałam, by jakiś niewinny człowiek dostał za nic po uszach.
-Jaka sprawiedliwa władczyni.
-Nie naigrywuj się że mnie, dobrze? Mimo zmęczenia nadal wiem gdzie trafić mężczyznę, by go długo bolało.
Rockie skrzywił się lekko.
-Zapamiętam.
Pod drzwiami mojego pokoju czekała na mnie niespodzianka. Bardzo... Dziwna, zważając na porę

Przed moimi drzwiami krążył Evan. Wąski korytarz przemierzał w tą i z powrotem jak dzikie zwierzę w zamkniętej klatce. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się promienie, ale widząc mojego towarzysza, zamienił uśmiech na gniewny wyraz grymas.
-Co tu robisz?- zapytałam.
Chłopak zmierzył mnie wzrokiem.
-Ładnie wyglądasz. Powinnaś częściej pokazywać nogi.
Przewróciłam oczami i podeszłam do drzwi. Odwróciłam się i wyjęłam ze stanika klucz tak, by tego nie zauważyli. Popatrzyłam na Evana i powiedziałam:
-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
-Nie dostałem buziaka na dobranoc- uśmiechnął się nieco ironicznie.
-Idź, może mama ci da. Jeśli oczywiście cię kocha- rzuciłam.
-O.. Ostra jestem- zaśmiał się i zbliżył jeszcze krok. Zesztywniałam, czując jego oddech na karku.
-Nie za blisko, panie Montgomery?- zapytałam, patrząc w jego skądinąd śliczne oczy.
-Ja tylko po buziaka.
Uśmiechnęłam się słodko.
-Goń się, Evan. Nie jestem kolejną, która leci na piękną buzię.
Roarke roześmiał się i podszedł, wsuwając się między nas i zabierając z mojej dłoni klucz.
-Ja otworze.
-On dostanie.
-On jest moim bratem.
-Gówno prawda.
-Spadaj, Montgomery. Roarke był, jest i będzie moim bratem. Mamy wspólnego ojca.
-Wcale nie- zacisnął pięści.
-Idź już lepiej stąd- powiedział Rockie.- Zanim zrobisz coś, czego będziesz żałował.
-Tak jak ostatnio ty?- Rockie pobladł.- Nie martw się, nie mam w zwyczaju bzykania się z cudzymi dziewczynami- jego uśmiech był złośliwy.
-Zamknij się- rzucił spięty Roarke.
Evan ujął mnie za brodę.
-Uważaj na niego, śliczna Eileen. A teraz buziak- przybliżył nasze twarze.
Nie wiele myśląc, wbiłam kolano w jego krocze.
-Za końskie zaloty do przyszłej władczyni i chamstwo w stosunku do jej brata.
Evan zwijał się z bólu na podłodze.
-A teraz zejdź mi z oczu. I uprzedzam, żadne z tu obecnych nie chce jutro pamiętać tego spotkania- wciągnęłam Rockiego do pokoju.- Dobranoc, Evan- i zatrzasnęłam drzwi.
Oparłam się o nie i głośno wypuściłam powietrze.
-To było niesamowite!- Rockie śmiał się w najlepsze.
-Mały pokaz siły. Musisz po prostu nie dać sobie wejść na głowę. A Evan to wyjątkowy cham.
Roarke odwrócił wzrok i wymamrotał coś niewyraźnie. Złapałam go za podbródek i zmusiłam do popatrzenia dobie w oczy.
-Nie zmuszam cię do niczego. Chcesz, to powiedz o co chodzi. Nie, to przejdźmy do sprawy kroniki. Usiądź, zaraz wrócę- wyszłam do łazienki zostawiając go samego.
Wróciłam po około 10 minutach. Prysznic pomógł mi oczyścić umysł i ciało, przez co czułam się lepiej. Nałożyłam bluzkę i spodenki do spania i wróciłam do Roarke.
Chłopak popatrzył na mnie i na wydechu wyrzucił z siebie:
-Przespałem się z jego dziewczyną.
O w mordę.
-Co?!
-Z technicznego punktu widzenia spania tam nie było, tylko... Stosunek, ale Evan się dowiedział.
Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami.
-No nie wierze.

Patrzyłam na niego po prostu zaskoczona.
Mój syn...
Spokojnie, tato.
Ledwo tłumiony gniew rozsadzał mają czaszkę. Skrzywiłam się.
-Dlaczego to zrobiłeś?- zapytałam, siadając na fotelu obok.
-Nie wiem. Od dawna mi się podobała. A wtedy alkohol i...
-To nie wytłumaczenie, Rockie.
-Wiem. Dla niego też nie było.
-Jak zareagował?
-Zerwał z nią. Od tamtej pory traktuje mnie jak najgorszego wroga.
-Dziwisz mu się?- uniosłam brew.
-Właściwie nie. Pogorszył sprawę fakt, że jakiś czas później zacząłem z nią chodzić.
-Hola, hola... Nie mów, że przeleciałeś Noel!
Chłopak zakłopotany odwrócił wzrok.
-Nie powiem.
Co. Za. Szmata! Najpierw Evan, teraz Rockie...
-Dlaczego z nią chodzisz?
-Podobała mi się, mówiłem ci. Delikatna, ułożona i słodka istota. Mało kto mógł jej się oprzeć. A po tamtym wieczorze... Miałem u niej szansę.
-Ale z ciebie facet- podsumowałam go.
-No co?!
-Stary, zacząłeś się z nią umawiać, bo okazała się dobra w łóżku. Jak to inaczej nazwiesz?
Spąsowiał.
-To nie tak...
-Dobra, nie tłumacz się- warknęłam.- Lepiej znajdź coś na swoje usprawiedliwienie, bo Bran rozwali mój mózg. Jest wściekły.
-Och, jejku...
-Nie pomagasz. Wiesz co, mam pomysł. Zamiast siedzieć i rozprawiać na temat twojego życia erotycznego, weźmy się za kronikę- wstałam.
Roarke chwycił mnie za rękę.
-Jesteś zła?
-Oczywiście, że jestem! Patrz jak zachowałeś się w stosunku do Evana! Naprawdę, myślałam, że mam do czynienia z kimś innym.
Nie obchodziło mnie w tamtym momencie czy go zabolą te słowa. Okazał się zwykłym flirciarzem. Z drugiej strony, Noel to niezłe ziółko. Już drugiemu facetowi dorabia rogi.
Gdyby to nie było takie dziwne, roześmiałabym się.
-Ok. Zacznijmy od kontynuacji historii Brana. Tam musi być jakaś wskazówka.
Otworzyłam kronikę na danej stronie i znalazłam fragment. Roarke usiadł obok mnie na łóżku, śledząc tekst ze zdawkowym uśmiechem.
-Wyjechały bla, bla, bla... No i po pewnym czasie, kiedy w królestwie zapanował spokój, Bran zapragnął odzyskać rodzinę. Żeby to zrobić musiał spełnić jedno życzenie Kirka, wielkiego maga. Król, zaniepokojony o losy córki i żony, został przyparty do muru. Musiał przyrzec, że kiedy dziewczyna osiągnie wiek odpowiedni do zamążpójścia, odda ją właśnie Kirkowi. Bran nie zgodził się, a okrutny czarownik w ramach zemsty rzucił na króla potężne zaklęcie. Mężczyzna, zamiast odzyskać rodzinę, został uwięziony w głowie córki, gdzie przebywa do dziś- uniosłam wzrok i spojrzałam na Roarke.- Czyli następna wina do kolekcji?
-Nieświadoma, Ellie. Co piszą dalej?
Nachyliłam się nad księgą.
-Klątwę złamać wyjątkowo trudno. Wiąże się z krwią i dziedzictwem Brana. Legenda głosi, że Kirk powiedział, jakoby tylko krew dziedzica w szczerym polu i na dobre i złe w złej monecie, bez uczucia i z mieszańcem. Musi to trwać dwanaście wędrówek księżyca po niebie by czyny zrównoważyły klątwę Kirka.
I tyle. Tylko tyle. Szczere pole i brak uczucia. Przez rok. Czy oni wszyscy powariowali?!
Kiedy rzucono na mnie ten czar, związek z półkrwistymi był hańbą dla rodziny.
A szczere pole? Co to znaczy?
Nie mam pojęcia.
Wypuściłam powietrze.
-To nie chodzi o moją krew- powiedziałam cicho.
Roarke i Bran jednocześnie zapytali:
-Dlaczego?
-Krew, o której mowa, jest krwią mieszańca, półelfa, którego ty, Bran, jesteś ojcem. Więc to nie mogę być ja, wszyscy o tym wiemy.
-Racja.
Tu chodzi o Roarke.
Eureka, tato.
-Rockie? Tu chodzi o ciebie. Tylko ty jesteś w stanie złamać pierwszą część zaklęcia.
Chłopak patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Dziedzic, Rockie. O to chodzi. Nie o mnie, tylko o krew.
Patrzył na mnie, w jego oczach malowała się gama uczuć.
-Jak widzę, mi też ojciec zapewnił ciekawą przyszłość- szepnął.
-Nie ma co- wstałam.-Wystarczy tylko, że będę nieszczęśliwa jako żona jakiegoś półelfa. Łatwizna- uśmiechnęłam się, choć wcale taka pewna nie byłam, czy chcę cierpieć przez 12 miesięcy.

1 komentarz:

  1. Dodaj więcej erotyzmu no nie wiem np sex opisany ze szczegółami Rockiego i głównej bohaterki... Będzie super..!

    OdpowiedzUsuń