piątek, 24 maja 2013

Jandy Nelson: Niebo jest wszędzie


Książka spotkana przypadkiem, ale zostanie ze mną na długo. Ból, strata i zatracenie swojego „ja” są głównym tłem tej historii, a zaraz obok pojawia się miłość i pożądanie, poczucie winy. Pojawia się cała gama emocji ze śmiercią na pierwszym planie.

Siedemnastoletnia Lennie została sama. Nie dosłownie, ma jeszcze Gram – babcię, Big – wujek i Sarah – najlepsza przyjaciółka. Jednak jej starsza siostra, Bailey, umarła na atak serca i Len ma wrażenie, że straciła swoją lepszą połowę. Sprawy komplikuje dziwna więź dziewczyny z Tobym, chłopakiem Bailey. Len wraca do szkoły, a do jej klasy i orkiestry dołącza Joe, człowiek-orkiestra. Pojawia się między nimi więź, ale „John Lennon”, jak nazywa ją Joe, nie jest pewna swoich uczuć. Trzyma się na uboczu orkiestry, bojąc się wysunąć przed szereg i zagrać pierwszy klarnet. Młody muzyk staje się dla Len ważny i wraz z nadejściem lata zaczyna spędzać w jej domu coraz więcej czasu. Mijają dni, a Lennie  jest zagrzebana w swojej stracie i obojętnieje na świat zewnętrzny, rozpamiętując przeszłość. Z Tobym łączy ją pustka i ból, a Joe wnosi do jej życia światło i kolory.

Jaką moc mają krótkie wiersze zapisane wszędzie przez Lennie? Czy dziewczyna otworzy oczy w odpowiednim momencie i nie przegapi szansy na miłość? Na ile młoda klarnecistka otrząśnie się po śmierci siostry, dając radę powrócić do życia?

Trudna, ale mądra książka. Lennie jest zagubiona, zraniona i coraz bardziej zamyka się w sobie. Podejmuje szereg błędnych decyzji, raniąc mniej lub bardziej swoich bliskich. Zamknięta w swoim kokonie bólu i wspomnień odcina się od osób, które chcą jej pomóc. Joe jest jej odkupieniem i powtórną szansa na odnalezienie samej siebie. Uczucie zapala się gwałtownie i płonie jasnym światłem, jednak jeden błąd niszczy, zdawałoby się już bezpowrotnie, całe zaufanie miedzy młodymi. Lennie jest bohaterką bardzo dynamiczną. Mimo wad i klapek na oczach w końcu udaje jej się spojrzeć na świat bez pryzmatu osoby Bailey. Prawda bywa bardzo bolesna, ale umacnia nas.

Jako czytelnik obiektywny i zaciekawiony KAŻDĄ książką, jaka wpada mi w ręce, jestem mile połechtana. Choć ciężko ją się czyta, temat nie należy do prostych i łatwych, to jest po prostu po ludzku – dobra i przejmująca. Napisana lekko, śmiało, z dozą sarkazmu i humoru głównych bohaterów. Smutny klarnet i żartobliwa, namiętna gitara mogą być idealnym duetem.

Reasumując. Książka choć tragiczna, to mieni się również gamą innych uczuć, które zakopują się w naszej pamięci. Nie pozwala zasnąć. Polecam, bo mimo swojego „ciężaru” jest świetna.

1 komentarz:

  1. Zgadzam się całkowicie. Jest to jedna z moich ulubionych książek i pewien sposób zmieniła mój światopogląd.
    A poza tym zakochałam się w Joem <3

    OdpowiedzUsuń