środa, 15 maja 2013

Sylvain Reynard: Piekło Gabriela


Stosunkowo nowa książka (wydana w 2013) rzucona przez niektórych do pudła z napisem „Ta po Grayu”. Jednak czy słusznie porównywać te dwie pozycje ze sobą?
Rządna przygód część mojej natury postanowiła sprawdzić jak się ma historia perwersyjnego milionera Christiana Graya do tego pozornie nudnego wykładowcy Gabriela Emersona. Profesor Emerson jest uznany jako specjalista od twórczości Dantego. Ten z pozoru poukładany i nieciekawy (choć diabelnie przystojny) profesorek to psychiczny masochista zamknięty w okowach przeszłości i borykający się ze wspomnieniami. Któregoś dnia na seminarium zwraca uwagę na nowa studentkę, Julię Mitchell. Po dość grubiańskim zachowaniu na zajęciach, Gabriel postanawia przeprosić dziewczynę. Nie zdaje sobie sprawy, że już wcześniej ją poznał i nie jest mu ona tak obca, jak by się wydawało. Julii natomiast trudno pogodzić dwa obrazy. Gabriela: tego, którego poznała jako nastolatka, który zaraził ja miłością do twórczości Dantego, który skradł jej pierwszy pocałunek i pozostał przez te wszystkie lata w jej myślach, do tego obecnego człowieka, lodowatego, zgorzkniałego profesora ze słabymi nerwami. Nie poddaje się jednak, a jej upór może stać się dla obojga błogosławieństwem. I tak rozpoczyna się wyboista niczym polskie drogi podróż ku szczęściu. Oboje noszą ciężkie brzemię przeszłości. Czy Julii uda się uleczyć duszę Gabriela i wnieść światło w jego życie? Czy mężczyzna wybaczy sobie i  pokona dawne demony? Historia pełna zagadek i tajemnic. Gabriel chowa swe sekrety nie tylko przed światem zewnętrznym, ale i przed Czytelnikiem.

Zakazany w świetle prawa związek wykładowcy i uczennicy jest mroczny, pełen niedomówień. Pokuta staje się nagrodą, a może ofiarą? Cień Dantego i Boskiej komedii odgrywa jednoznaczną rolę w życiu profesora. Julia i Gabriel przyciągają się i odpychają, raniąc i lecząc wzajemnie. Chociaż książkę wielu z góry zaszufladkowało, to trzeba przyznać, że  przyjemnie zaskakuje wymiennością jaka zachodzi pomiędzy bohaterami, w stosunku do historii pani James. Jasne, chemia aż iskrzy między tymi ludźmi, seks pojawia się, ale sporadycznie, na końcu. Wisienka na torcie po pełnej zakamarków historii, a nie codzienność i co druga strona akt.

Sylvain Reynard roztacza przed Czytelnikiem trudną i niebanalną fabułę, pełną niedomówień i sekretów. A co najważniejsze, zmusza Czytelnika do myślenia, nie pozwala na przewidywalność. Nie znam osobiście osoby, która myślałaby o czymkolwiek przy Trylogii pięćdziesięciu odcieni, gdzie wszystko jest przewidywalne aż do bólu. Podsumowując: trudna, pokręcona, z historycznym Dante w tle. Warta przeczytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz