Jak ważne w życiu współczesnej nastolatki mogą być stare mity greckie,
których ona nawet dobrze nie zna? I co ma wspólnego Helena Hamilton z Heleną Trojańską? Lektura tej książki na pewno pomoże odpowiedzieć na te i inne pytania.
Helena od zawsze czuła się… inna. Musiała ukrywać przed rodziną (a
dokładnie – przed ojcem) i otoczeniem swoją niezwykłą siłę, szybkość i
odporność na zranienia. Do tego te sny… Próbowała dostosować się do
definicji słowa „normalny”, jednak instynktownie trzymała się od innych z
daleka, szukając czegoś, o czym nie miała pojęcia. Dziewczyna nigdy nie
była jedną z tych, które należą do rozchichotanego tłumu słodkich i
pustych nastolatek. Helena twardo stała obiema stopami na ziemi. Do
czasu, gdy pojawił się ktoś, kto pokazał jej jak latać.
Pewnego dnia na rodzinną wyspę bohaterki sprowadza się nowa rodzina.
Początkowy brak zainteresowania dziewczyny przybyszami zmienia się, gdy
spotyka „nowych”, na szkolnym korytarzu i… Rzuca się z pięściami na
jednego z nich, Lucasa. Z nieznanych powodów zapala się w niej
nienawiść, której nie kontroluje.
W pewnym momencie okazuje się, że Helena odnalazła podobnych sobie
„dziwaków”. Tylko jakim cudem? Kim tak naprawdę jest matka Heleny? Co
mają z tym wspólnego Furie, Mojry i cały olimpijski zastęp?
Książka magiczna, urzekająca jakąś prostotą. Pomimo drobnych usterek,
jest dość łatwa w odbiorze i swobodna w tonie. Umiejętność wplecenia
zakazanego uczucia i piętna mitycznego, zaostrza apetyt na kolejną
część. Tu nic nie jest różowe, słodkie i jednoznaczne, nawet uczucia
okrywają mroczne cienie i ciężar dziedzictwa.
Jak dla mnie – doskonała książka na sobotnie popołudnie. Mimo zawiłej
fabuły odpręża i w całości pochłania, pozwalając zapomnieć o całym
świecie. Bez zabawnych ulepszeń i bezsensownych dramatów. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz