Through the push and the pull
Weszliśmy na górę i otworzyłam drzwi swoim kluczem.
- Mamo! – krzyknęłam. – Wróciłam!
Zaraz w drzwiach kuchni pojawiła się moja rodzicielka, przepasana różowym fartuszkiem w kwiatki. Jej jasne włosy związane były ciasno na czubku głowy i była umorusana w mące. Cicho jęknęłam w duchu. Moja mama i pieczenie to nie najlepsze połączenie.
- Już jesteś, córeczko…? – wydawała się być autentycznie zdziwiona. I lekko podenerwowana. O co chodzi?
- Pisałam ci przecież, że będę po południu – wyjaśniłam cierpliwie.
Popatrzyła za moje ramie, gdzie w progu gnieździli się Ross i Evan. Uniosła brew.
- Chcesz mi o czymś powiedzieć?
Roześmiałam się.
- Mamo! – krzyknęłam. – Wróciłam!
Zaraz w drzwiach kuchni pojawiła się moja rodzicielka, przepasana różowym fartuszkiem w kwiatki. Jej jasne włosy związane były ciasno na czubku głowy i była umorusana w mące. Cicho jęknęłam w duchu. Moja mama i pieczenie to nie najlepsze połączenie.
- Już jesteś, córeczko…? – wydawała się być autentycznie zdziwiona. I lekko podenerwowana. O co chodzi?
- Pisałam ci przecież, że będę po południu – wyjaśniłam cierpliwie.
Popatrzyła za moje ramie, gdzie w progu gnieździli się Ross i Evan. Uniosła brew.
- Chcesz mi o czymś powiedzieć?
Roześmiałam się.
- Czy ja nie powinnam była zadać to pytanie? – ironizowałam. Zgromiła mnie
spojrzeniem. – No dobra, dobra. To jest Evan Montgomery. Syn Finna – rzuciłam jej
jednoznaczne spojrzenie.
- Ach… - zarumieniła się lekko. – Ty byłeś tu ostatnim razem z Roarke,
prawda? – wyciągnęła dłoń w geście powitania.
Uśmiechnął się i uścisnął jej dłoń.
- Tak to ja. Przykro mi, że ostatnim razem nie miałem czasu się przedstawić,
ale czas nas gonił.
- Przysłał was wtedy Bran?
- Tak. I musieliśmy jak najszybciej wrócić do domu.
-Och, więc Finn nadal mieszka po sąsiedzku?
Przewróciłam oczami.
- Mamo, przemaglujesz go później – złapałam chłopaka ze rękę. –
Idziemy do mnie.
- O, witaj Roslyn – Liv błysnęłam swoim popisowym uśmiechem numer
trzy.
- Dzień dobry – uśmiechnęła się moja przyjaciółka i podążyła za nami
do pokoju.
Zatrzasnęłam za nimi drzwi i odczekałam, aż usłyszałam dźwięk jej
kroków. Dopiero wtedy opadłam na łóżko. Ross usiadła na fotelu przy oknie, a
Evan umościł się obok mnie.
- Jesteście razem? – zapytała dziewczyna, patrząc na nas spod oka.
- Tak jakby – uśmiechnęłam się i spletliśmy dłonie. Ułożyłam głowę na
torsie chłopaka i spojrzałam na przyjaciółkę.
- Właśnie widzę jakie to prawie – wywróciła oczami. – Promieniujecie
swoim uczuciem na odległość. Skąd ten pierścionek? Przecież nie nosisz
biżuterii – wskazała ruchem głowy na moją rękę leżącą płasko na brzuchu
chłopaka. Zacisnęłam ją w pięść.
- Ja… - zająknęłam się.
- Dostała go ode mnie – przyszedł mi z pomocą Evan.
- Jest śliczny. Dobra, młoda. Opowiadaj. Chyba trochę się zmieniło od ostatnich
wakacji – uśmiechnęła się.
Opowiedziałam jej ocenzurowaną wersję zdarzeń. Żadnych elfów, Ignis i
małżeństwa. Nic, co wzbudza podejrzenia.
- Więc ten cały Bran był twoim ojcem?
- Tak jakby. To znaczy… On myślał, że jestem jego dzieckiem. A później
się okazało, ze jednak nie. I matka się przeprowadziła. Dopiero teraz mogłam się
z nim spotkać.
- Coś mi tu śmierdzi – skwitowała.
Roześmiałam się.
- Coś mi tu śmierdzi – skwitowała.
Roześmiałam się.
- To jak zawsze.
- Hej, piękny chłopcze – powiedziała. – Nie masz czasem brata?
- On nie, ale ja tak – uśmiechnęłam się szeroko.
- Naprawdę?! Jaki on jest?
- Bardzo podobny z charakteru do Evana – uśmiechnęłam się szeroko. – Razem
dorastali.
- Chcę go poznać – zakomunikowała.
- Jasne, ale dopiero w piątek. Przyjedzie po mnie.
Zmarszczyła czoło.
- Wyjeżdżasz?
- Wracam do ojca. Dlatego Evan tu jest. Wraca razem ze mną.
- Ale.. Tak się nie robi, Lee! To lato miało być nasze!
- Przepraszam, Ross. Spróbuj mnie zrozumieć. Wygospodaruje dla ciebie
trochę czasu. Będę przyjeżdżać.
Nachmurzyła się jeszcze bardziej.
- Jasne –
fuknęła. – Jako zamiennik. Wielkie dzięki.
Wstałam i
podeszłam do niej.
- Ross,
przestań. Nie jesteś żadnym zamiennikiem. Po prostu chcę poznać tatę. A nie mam
za bardzo jak na roku szkolnym.
- Wiesz co –
zerwała się z miejsca. – Już późno. Muszę iść.
- Ross…
- Miło było
cię poznać – rzuciła w stronę Evana i wyszła trzaskając drzwiami.
- Pięknie. Super.
Brawo. Tego mi było trzeba – opadłam na podłogę.
- Ell…
- Wiesz co,
przestań. Sama jestem sobie winna – burknęłam. – Powinnam pomyśleć zanim zgodzę
się na lato w Ignis. Po prostu…
- Nie pomyślałaś
– dokończył delikatnie. – Daj jej czas. Zrozumie i wróci. Nie wygląda na złośnicę.
Prychnęłam.
- Widać, ze
jej nie znasz.
Roześmiał się.
- Nie
przeczę.
Uśmiechnęłam
się i oparłam czoło na jego ramieniu.
kooocham cię *-*
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie,twojego fbl-a,bloga.
haha,takie moje kochające oblicze :D
opowiadaniamoje29
Taaaaaaaaaak. Ty, która uwielbiasz wszystko, co wyjdzie spod moich palców :) Dziękuje Ci za każdy komentarz i trwanie przy mnie <3
Usuńbędę trwać,no przecież <3
UsuńWiedźmo! Ale Ty czarujesz ;) Jesteś najwspanialszą istotką na tej Ziemi! :D
OdpowiedzUsuńRzuciłam na Was klątwę i lubicie czy chcecie czy nie :P
Usuńdziękuje, mój kochany Anonimku <3
Jeżeli mogłabym cokolwiek doradzić - błagam, zmień czcionkę na bardziej wyraźną. Ciężko mi przejść przez Twoje opowiadanie, mimo że fajne, z bólem spowodowanym wytężaniem wzroku przez długi czas.
OdpowiedzUsuńcuarelena.blogspot.com
Dziękuję za radę. Postaram się powiększyć na przyszłość. :)
UsuńCzcionkę na większą, oczywiście ;)
OdpowiedzUsuń