poniedziałek, 1 kwietnia 2013

"Locked out of haven" 11/1

Cause I've seen love die way too many times, when it deserves to be alive


Jeszcze raz spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Kim jest ta KOBIETA?! Ja, zaledwie nastolatka, licealistka, zmieniłam się we władczą i pewną swego królową. Stawiałam swoje zdanie nad innych. Ukryłam twarz w dłoniach, siadając na podłodze. Czy taka właśnie jestem? Zimna i nieprzychylna? Czy naprawdę potrzebuję tego? Kiedy to nagle zdołałam zaakceptować siebie jako Władce, mało tego, rządzić i podejmować decyzję wagi państwowej…? Robię sobie wielu wrogów, nie każdy uważa, że młoda dziewczyna jest w stanie dobrze rządzić krajem. Ale Ignis tak nagle stało się dla mnie piekielnie ważne. Każdy mieszkaniec, osadnik był częścią wspólnoty.
Pokręciłam głową, zrezygnowana. Powinnam zbierać się na spotkanie z Leylą. A ja siedzę na środku pokoju, rozbita i niezdolna do czegokolwiek. Kiedy adrenalina opadła znów stałam się niepewna. Cholerne hormony. Wstałam i wyjęłam z kieszeni sweterka telefon. Włączyłam moją playlistę i od razu poczułam, jakby muzyka przepływała przez moje żyły. Coś cudownego. pogłośniłam na Maksa i otworzyłam szafę. Śpiewając na cały głos, zapewne fałszując niemiłosiernie, starałam się ogarnąć. Prysznic, szybkie suszenie włosów i stanęłam ponownie przed lustrem w samym ręczniku. Mądra ja wpadła na fenomenalny pomysł. Nawinęłam moje sięgające do łopatek, nieokiełznane kosmyki na wałki i zaczęłam je intensywnie podsuszać. Albo się uda albo będę wyglądać, jakbym włożyła palce do kontaktu. Raz się żyje. Muzyka przepełniła mnie dobrą energią, więc zostawiłam smuty za sobą. Mając nadal wałki na głowie zrobiłam dość odważny jak na mnie makijaż, diametralnie inny niż mój standardowy. Na górnej powiece wyczarowałam zielonym eyelinerem kocie kreski, dodatkowo podkreślając oczy grafitowym smoky eyes. Buzie pokryłam porcelanowym pudrem, dałam odrobinę różu na policzki i… faites! Ubrałam pudrową sukienkę z gorsetową górą i tiulowym dołem, do tego wsunęłam stopy w cieliste szpilki. Popstrzyłam na siebie i uśmiechnęłam się. Jak jakaś cholerna porcelanowa lalka. Ale ok. Zdjęłam wałki i nadałam włosom trochę objętości. Roześmiałam się na widok mojego odbicia w lustrze. Idealne sprężyki kłębiły się wokół mojej głowy, nadając całej stylizacji lekki i bezpretensjonalny wygląd. 
Z uśmiechem na ustach poszłam do biblioteki. Tam, o dziwo, nie czekała na mnie Leyla, tylko Roarke, Evan, Alaric i Julien. O co chodzi?
Na mój widok wszyscy czterej wytrzeszczyli oczy. Nie powiem, moje ego zostało połechtane tą reakcją. Roześmiałam się i podeszłam bliżej, zamykając za sobą drzwi. Evan zerwał się z miejsca i objął mnie w tali, szepcząc do ucha:
-Gdybym nie był tragicznie zakochany w pewnej zamężnej, pyskatej królowej, skradłabyś moje serce, filigranowa wróżko.
Uśmiechnęłam się i uniosłam dłoń.
-Na twoje nieszczęście filigranowa wróżka jest żoną tego samego głupca co pyskata królowa.
Mruknął coś niewyraźnie i skradł mi całusa. 
-Wyglądasz… Pięknie.
-Jesteś zamroczony.
-Ale nie ślepy.
-Och, kochanie, twoją ślepotę zauważyłam, kiedy padło z twoich słów słowo „piękna” pod moim adresem.
Mężczyzna wybuchnął perlistym śmiechem, ukazując w całej okazałości dołeczki w policzkach.
-Mój uroczy elf- mruknęłam cicho.
-I kto tu jest ślepy?- przekrzywił lekko głowę.
-Montgomery, wystarczy. Łapy precz od moje siostry. Też chcę się nią trochę nacieszyć- powiedział Rockie, ciągnąc Evana za kołnierz.
- Jak możesz?- powiedział Evan z  teatralnym tragizmem, ale puścił mi perskie oko i wypuścił mnie z ramion.
-Niech no ci się przyjrzę, skrzacie…- mruknął mój braciszek
-Zebraliście się tu by mnie oglądać?- zapytałam, podpierając się pod boki.
-Cicho, zaraz ci wyjaśnię- powiedział Roarke.
-A oto i moja pyskata królowa- rzucił Evan, całując mnie w policzek i poszedł usiąść z na fotelu.
-Boże, Rockie, daruj sobie- jęknęłam. 
-Ani mi się śni. Wiesz, jak się zmieniłaś? Jeszcze pare tygodni temu z rozklekotanego się samochodu wysiadła pyskata nastolatka w zniszczonych trampkach i dwa razy za dużej bluzie. Smutna, niepewna i samotna w nowym środowisku. Zadałem sobie pytanie: TO ma byś królowa?- pokręcił głową, a ja prychnęłam niczym kocica.- Ale nasza Ellie się zmieniała. Nie pozwoliła sobie wejść na głowę, zaplątała się surrealistyczną misją ratowania Brana i zamieniła spokojny Dublin na nasz zwariowany światek- popatrzył mi w oczy.- Wtedy nie byłem pewien, czy dasz radę. Wydawałaś się taka krucha… A teraz, panie i panowie- odwrócił się do kuzynów- macie przed sobą naszą królową. Nadal kruchą i pyskatą, ale też pewną siebie kobietę. Nasza Eileen zarządza Ignis stalową ręką, wprowadzając przyszłościowe zmiany, na które nie zdobył się Bran. Ojciec był może i wielkim władcą, ale nieco staromodnym.
Zabawne.
Taka jest prawda. Dlatego nie chciałeś mi pomóc. nie wiedziałeś jak.
Nie, Lee. To twoje decyzję. Nie przeżyję twojego życia za ciebie. 
Jasne, tak sobie tłumacz.
-Rockie, skończyłeś? Wydaje mi się, że dość się nasłuchałam na temat mojej skromnej osoby jak na jeden wieczór- potrząsnęłam głową i poczułam, jak loki wokół mojej głowy podskakują. 
-Po prostu pokazuję chłopakom, jaka jesteś. Nie znają cię.
-Nie słuchajcie go- mrugnęłam do Juliena.- Przedstawia mnie w samych superlatywach. 
-To sprostuj. 
-Proszę. Zostałam zostawiona w Ignis na prośbę mojego ojca. Mam dość jazgotu w głowie, wiec postanowiłam zrobić wszystko, by go wyciągnąć. Zawarłam małżeństwo. A w miedzy czasie odrobinę wydoroślałam. Kropka. Nie ma tu nic bohaterskiego ani świętego. Tylko mój mały egoizm. 
-Jasne- Evan przewrócił oczami.
-Może wystarczy, co?- zapewne, gdyby nie kolo tapety, na moich policzkach pojawiły by się rumieńce czerwone niczym światła na skrzyżowaniu.- Czemu czekaliście? Miałam się tu spotkać z Leylą. 
-Ona rozmawia z moją matką- powiedział Alaric cicho.- Nie chcę straszyć, ale z tego co wiem, są w stanie nawet cię wysłać w kosmos, bylebyś nie była z Finnem.
Poczułam urazę.
-Myślą, że nie zasługuję na Finna?
-Wręcz odwrotnie. Nie chcą, byś skończyła jak Glenna.
Popatrzyłam na Evana. Jego twarz wydawała się być wykuta z kamienia. Nie wyrażała żadnych emocji, a przymknięte oczy też ich nie ujawniały. Cholera. Popatrzyłam na Alarica i przegryzłam wargę. Wydawał się być świetnym źródłem informacji.
-A czy…- zaczęłam niepewnie.
-Chcesz wiedzieć co stało się z moja matką?- rzucił cicho Evan. Znów popatrzyłam na niego. Intensywnie niebieskie tęczówki przewiercały mnie  niemal na wylot. Westchnęłam.
-O niej i o matce Rockiego nie wspomina się prawie wcale.
-Bo Rowena mieszka w Wexford. Ma się świetnie, żyje z nowym mężem i swoimi dziećmi- rzucił obojętnie Roarke.
Usiadłam na kanapie.
-Więc słucham. Nikt stąd nie wyjdzie, dopóki nie dowiem się całej prawdy- popatrzyłam na Evana.- Zaczynaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz