sobota, 20 kwietnia 2013

"Locked out of haven" 15/2


There comes you, to keep me safe from harm
There comes you, to take me in your arms


W drzwiach pojawiła się zachmurzona buzia Evana. Usiadłam i spojrzałam na niego pytająco, przywołując go gestem. Usiadł obok mnie i wyglądał jak kupka nieszczęścia. Miałam ochotę go pocieszyć, jakoś ukoić, choć nie wiedziałam, co powodowało tego nastrój. Odgarnęłam mu z czoła kosmyk kruczoczarnych włosów, który opadł mu na oczy. 
- Co się dzieję? – zapytałam miękko. 
Wtulił twarz w moją dłoń i mruknął. 
- Przepraszam. To ja powinienem być dla ciebie ostoją, a nie ty dla mnie. 
- Nie, Evan. Nie ma tak. Nawzajem się wspieramy – nachyliłam się i spojrzałam w jego błękitne tęczówki. – Czym się martwisz, kocie?
- Finn chce zamieszkać w Dublinie. 
Uniosłam brew.
- I co w związku z tym? Jesteś pełnoletnie względem prawa już parę ładnych lat.
Zacisnął usta w wąską linijkę i pokręcił głową. Zmarszczyłam brwi.
- W Ignis jest inaczej – powiedział. – Tam, dopóki nie będę miał swojej rodziny muszę być przy ojcu. Szczególnie, jako jego jedyne dziecko.
Uśmiechnęłam się i delikatnie zmierzwiłam jego gęste włosy.
- Nie zapominaj, że siedzi przed tobą twoje królowa. Nie wyjedziesz, dopóki jesteś potrzebny. Choćbym miała cię przykuć do kaloryfera kajdankami, to zostaniesz ze mną.
W końcu z jego twarzy znikły ciemne chmury i roześmiał się głośno.
- Ciekawa perspektywa. 
Nachylił się i wtulił w moją szyję. Zmieniliśmy się miejscami. To zawsze on był ten silny, był opoką naszego związku. Teraz i jemu jest ciężko.  Mojej głowie obracały się trybiki. Obwinia ojca za śmierć matki, jednocześnie nie umie się do końca od niego odwrócić. Potrzebował jakiegoś pretekstu, który pozwoli mu do końca nienawidzić ojca. Pogłaskałam go po plecach czując, jak stopniowo się rozluźnia. 
- Nie mam nic przeciwko takiej zamianie ról – wyszeptał, a jego ciepły oddech połaskotał mnie po szyi.
Uśmiechnęłam się pod nosem. 
- Ja też nie. Lubię cię mieć blisko. 
Uniósł głowę i pocałował mnie słodko. 
- Co zrobimy z tym wszystkim? – zapytał. Najwyraźniej to pytanie nurtowało go od dłuższej chwili.
Westchnęłam .
- Sama nie wiem. Nie powiem jej prawdy. To nie jest rzecz, którą powinna wiedzieć. Finn zrobi wszystko, by mnie upokorzyć, a wiedział, że zaboleć mnie może tylko jego romans z Liv – potarłam skroń. – Szkoda mi Jamesa. To on najbardziej ucierpi na jego gierkach. Nie mam ochoty zostawać tu z nią.
- On też zostaje.
Popatrzyłam na niego, nie kryjąc zaskoczenia. 
- Jak to: zostaje? 
Wzruszył ramionami.
- Pojęczał, że droga do domu daleka i zaproponowała mu pokój gościnny, na co on oczywiście po długich namowach się zgodził – przewrócił oczami. – Zachowuje się jak dupek – objął mnie ramieniem w talii i przytulił do swojego boku. – Będzie dobrze.
- Wątpię – rzuciłam niemal obojętnie. 
Westchnął głośno i wstał.
- Zbieraj się. 
- Słucham? – zapytałam, marszcząc brwi.
- Chyba nie zamierzasz spać z tym dwojgiem za ścianą? – zapytał, zbierając rzeczy z podłogi. – Poszukamy jakiegoś lokum na noc, a rano się zobaczy.
- Nie chcę niszczyć twojego genialnego pomysłu, ale za kilka godzin wstanie nowy dzień. 
Wzruszył ramionami i nachylił się nade mną.
- W takim razie chodź na spacer – powiedział twardo, a coś w jego oczach kazało mi się zgodzić. Skinęłam głową i wstałam.
- Ale daj mi się przebrać – poprosiłam. – To chyba nie najlepszy strój do spaceru nad ranem.
Uśmiechnął się.
- Mi się podoba.
Przewróciłam oczami. Miałam na sobie krótką spódnicę złożona z wielu warstw materiału, cieniowanego od czerni do bieli. Do tego biała bokserka i szpilki. Nie najlepsza kombinacja. 
- Wynocha – nakazałam.
Roześmiał się i wiedziałam, że po dobroci nic nie załatwię. Złapałam poduszkę i rzuciłam w niego.
- No dobra, dobra – uniósł rękę w geście poddania. – Poczekam pod drzwiami.
- Nie podglądaj – powiedziałam poważnie.
Uśmiechnął się szeroko.
- Jasne.
I już go nie było. Ledwie zdążyłam zmienić bluzkę na luźną i większą, a już zapukał. 
- Miałeś poczekać i nie podglądać! – wykrzyknęłam, odwrócona tyłem do drzwi.
- Naprawdę, żono? Nie wiedziałem – usłyszałam za sobą niski głos i zamarłam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz