niedziela, 7 kwietnia 2013

"Locked out of haven" 13/2

Open your eyes like I opened mine



Okrążałam go, czekając na stosowny moment do wyprowadzenia ciosu. Wydawał się być maksymalnie skupiony, śledził każdy mój ruch. Kątem oka zauważyłam, że pojawiło się więcej gapiów. Bardzo dobrze. Może porażka zmotywuje Rockiego. Wystarczył mi moment nieuwagi i mój kij wystrzelił do przodu, uderzając w napięty mięsień uda. Jęknął i cofnął się kawałek. Uśmiechnęłam się ironicznie. Po treningu powinien być rozgrzany. Pierwszy i poważny błąd, napiął mięśnie szykując się do ataku. Doskoczyłam znów i tym razem nasze kije się skrzyżowały. Uderzenia drewna o drewno niosły się echem po dziedzińcu. Czekałam na jakiś ciąg dalszy. Kiedy próbował obić mi łydki, podskoczyłam, wbijając mu kij miękko w splot słoneczny. Na tyle lekko, by go nie przebić, ale na tyle mocno, by ogłuszyć. Nie spodziewałam się jednak, że od razu zaatakuje. Jego kij uderzył z głośnym echem o moje uda od tyłu. Odskoczyłam i uderzyłam go w wyciągnięte wciąż ramię. Grymas bólu wykrzywił jego twarz, ale zaraz dostałam w okolicę nerek. Cios za cios. I kiedy ja po następnym jego ciosie wstawałam i oddawałam, on potrzebował chwili. Czułam jak ciepła ciecz spływa mi po udach, więc impet pierwszego ciosu pewnie przebił skórę. W normalnych warunkach każdy z ciosów posłałby mnie na piach, a ból nie pozwolił zrobić kroku. Jednak teraz, kiedy lądowałam na piasku zaraz wstawałam. Widziałam niechętny szacunek w oczach przeciwnika.
- Wystarczy! – rzucił w którymś momencie Evan.- Wasze pięć minut minęło.
Odeszłam na bok, ocierając kij kawałkiem szmaty. Nie mogłam pozwolić, by krew zniszczyła drewno. Spojrzałam przez ramię na brata. Ledwie chodził, kulejąc i krzywiąc się.
- Wystarczająca nauczka? – zapytałam.
- Jak to zrobiłaś? Rozumiem, jesteś mniejsza, zwinniejsza, ale nawet na moment nie zamroczyło cię! – wydawał się być niemal zdruzgotany tym odkryciem.
- Lata praktyki.
- Coś więcej – powiedział cicho Evan.- Nawet lata praktyki bojowej nie czynią odpornym na ból do tego stopnia. Roarke i ja walczymy całe życie, ty pewnie nie. Myślę, że jesteśmy bardziej doświadczeni.
- To na pewno – mruknęłam.
Rockie usiadł ciężko na ławie z boku areny. Ludzie patrzyli raz na niego, a raz na mnie. Był wyższy o co najmniej dwadzieścia centymetrów i cięższy o minimum trzydzieści kilo samych mięśni.
- Nie będę z tobą walczył, Ell – rzucił Evan.- Przepraszam, ale myślałem, że to Roarke wygra i będę mógł mu skopać dupę. Nie umiałbym z tobą walczyć.
- A ja tak – usłyszałam. Odwróciłam się i spojrzałam na Alarica opartego o kolumnę. Patrzył na mnie beznamiętnym, zimnym wzrokiem.- Wyzywam cie, pani – rzucił mi pod nogi jedną z rękawic ochronnych. Co za średniowieczny gest.
- Nie musisz, Ell – powiedział Evan, ale ja schyliłam się i podniosłam rękawicę.
- Przyjmuję.
Uśmiechnął się cwaniacko i podszedł bliżej. Rozebrał się do czarnego podkoszulka i szerokich spodni z miękkiego, luźnego materiału. Na nogach miał byty podobne do moich, a na rękę nakładał rękawicę. Podeszłam i podałam mu drugą. Spojrzał na mnie badawczo, ale przyjął ją i nałożył.
Wróciłam na swoją cześć areny. Miałam świadomość, że Alaric jest o niebo bardziej niebezpiecznym przeciwnikiem niż Roarke. Nie wiem skąd ta wiedza, ale spodziewałam się trudnej potyczki. Skupiłam się, koncentrując reszki mocy w jednym miejscu. Zmęczenie dawało o sobie znać.
- Gotowi? – zapytał Evan, cały czas patrząc na nas z niepokojem.
Skinęłam głową i podeszłam na środek, gdzie czekał już Alaric.
- Zdziwił mnie brak śladów porannej potyczki – rzucił cicho.- Czyżbyś należała do tych z ukrytą mocą?
Skrzyżowałam z nim kij.
- Nie twój pieprzony interes, Troy. Już ci mówiłam coś na temat włażenia z błotem w cudze sprawy.
-Start! – krzyknął Ev, a my odskoczyliśmy od siebie.
- Ściągasz na siebie ból i cierpienie, Eileen – powiedział Al, okrążając mnie jak dzikie zwierze. By nie tkwić w miejscu, podążyłam jego przykładem.
- Nie twój interes, Alaric.
- Rano byłaś raczej wdzięczna za pomoc. I za włażenie w nieswoje sprawy. Z błotem.
Wysunęłam pierwszy cios, trafiając go prosto pod żebrami i zabierając dech. Popatrzył na mnie z mieszanką dumy i furii w oczach.
- Nie myl dwóch różnych sytuacji, Troy. Kiedy potrzebuję pomocy i kiedy nie. Finn zaatakował mnie z zaskoczenia. Nie spodziewałam się go w pokoju.
Uderzył mnie bokiem pałki w brzuch, a ja cofnęłam się parę kroków.
- Dlaczego wtedy nie byłaś taka waleczna?
Uderzyłam go w całej siły po nogach bokiem, w sam środek ud. Zagryzł wargi i jęknął cicho.
- Kilka centymetrów i pozbawiłabyś mnie możliwości rozrodczych – warknął.
Roześmiałam się.
- Co ty nie powiesz?
- Tak reagujesz na krytykę? – cios prosto w łydki. Acha, czyli koncentrujemy się na nogach. Proszę bardzo.
Zatrzymałam się i spojrzałam na niego.
- Nie, Al. Tak staram się ukryć swoje emocje. A tak – zaskoczyłam go ciosem w zgięcie kolan. Wyładował na kolanach z cichym jękiem. Podeszłam od tyłu i przycisnęłam kij do jego szyi, trzymając go z dwóch stron ramionami, a udami unieruchamiając jego ręce, siedząc mu niemal na barkach.- Tak się rozprawiam ze wścibskimi samcami.
Usłyszałam brawa. Uniosłam wzrok i zobaczyłam spory tłumek ludzi wokół areny. Jednak to brawa Finna stojącego u szczytu schodów słyszałam. Zszedł powoli, a w między czasie zeszłam z Alarica i oddałam pałkę Rockiemu.
- Kto by pomyślał, że w ciele mojej żony tkwi taka wojowniczka – zmierzył mnie spojrzeniem od stóp do głów.- Gotowa tarzać się w piasku i własnej krwi by nauczyć mężczyzn pokory. Jestem pod wrażeniem.
- Dość kpin, Montgomery – warknęłam, odsuwając się.
- Nie kpię, żono. Podziwiam twoje umiejętności, o których nie miałem do tej pory pojęcia. Kto by pomyślał, że jesteś tak wytrzymałą wojowniczką?
- Wystarczy – powiedziałam i zeszłam z areny. Wolnym, spokojnym krokiem wróciłam do zamku. Krew zostawiała ślady na świeżo umytej podłodze, a ja dalej pięłam się na wieżę. Czułam, że nie zostało zbyt wiele czasu i zaraz zacznie boleć. Cholernie.

2 komentarze:

  1. "Kilka centymetrów i pozbawiłabyś mnie możliwości rozrodczych" hahaha,padłam xD
    jest cuuudowne <3
    opowiadaniamoje29

    OdpowiedzUsuń
  2. Część jak zawsze świetna :)
    Ps. Mam tylko pytanko, czy nie dałoby się zmienić czcionki , ponieważ tą trudno się czyta :x

    OdpowiedzUsuń