sobota, 3 sierpnia 2013

Locked out of haven 19/1

Nobody said: "It was easy"

 

Oczywiście wróciłam. Oczywiście skopałam kolejną dupę. I oczywiście byłam z siebie dumna. Nie robiłam to dla samej siebie, bo satysfakcję psuła świadomość, że nie gram do końca fair. To, co powinnam właśnie osiągnęłam. Walczyłam później kolejno ze zmiennokształtnym, jednym z kumpli Juliena  i później demonem ziemi. Była to ciekawa walka, bardzo rzadko mam okazję do starcia z kimś takim. Furion, jak później się przedstawił, był w połowie z kamienia, a męski tors pokrywały rozliczne znaki i winorośle. Nie ulegało wątpliwości, kim jest. Z nim wygrałam z trudem. Już po walce z kumplem Juliena, Roarke i Evan głośno domagali się zakończenia walk. Nie chciałam jednak, musiałam pokazać, że jestem silna. Na tyle, by zmierzyć się z koniowatym. Na tyle, by zastąpić własnego brata.
Kiedy Furion w końcu uniósł ręce w geście kapitulacji, padłam na ziemię bez sił. Trzech przeciwników takiego formatu mimo wszystko zdrowo nadszarpnęło moją siłę. W jednej chwili byli obok mnie Evan i Alaric, Roarke patrzył na wszystko z niepokojem. Nadal nie mógł samodzielnie się poruszać.
-Wszystko dobrze?- zapytał Rick, podając mi rękę.
Ujęłam ją i wspomagana przez Evana stanęłam na nogach.
-Wytrzymaj jeszcze chwilę- rzucił cicho.- Nie powinni cię widzieć na kolanach.
Skinęłam krótko głową i po kolei podziękowałam za walkę. Zaraz u mego boku pojawił się Pascal.
-Myślę, że pokazałaś nam wszystkim, że jesteś nie tylko mądrą, ale i waleczną królową. Nie boisz się krwi i bólu.
-Będę mogła wystąpić zamiast Roarke?- zapytałam cicho.
-Nie mam przeciwwskazań.
Uśmiechnęłam się szeroko i skłoniłam się przed nim.
-Dziękuję.
-Podziękujesz po walce z centaurem.
Skrzywiłam się.
-Dam radę. Zobaczysz.
-Jestem tego pewien. Zastanawia mnie tylko, jaką cenę przyjdzie ci zapłacić- powiedział i odszedł.
Dumnie wyprostowana ruszyłam przed siebie. Tłum rozchodził się, robiąc mi miejsce i kłaniając się. Nie byłam przyzwyczajona do takiego zachowania, ale byłam również za słaba by czuć się zakłopotana.
Minęła jedna krótka godzina i mikstura przestała działać. Wszystkie ciosy wróciły ze zdwojoną siłą. Wciąż drżąc po kąpieli chwyciłam w obie dłonie kamienie, które w przedziwny sposób złączyłam ze sobą. I zaczęłam się modlić. Nie do Boga, lecz do moich przodków. By dali mi siłę. Ściskając w niepewnych i zakrwawionych dłoniach kamień czułam, jak ciepło wibruje w moim ciele. Wiedziałam, że to dobry znak.
Chwilę później ciemność otuliła mnie jak miękki koc, zabierając ze sobą ból i zmartwienia.



2 komentarze:

  1. Rewelacyjne czekam na cf

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! Tęskniłam za tym opowiadaniem i niecierpliwie czekam na dalsze części <3

    OdpowiedzUsuń