sobota, 17 sierpnia 2013

Locked out of haven 19/3

Light up the world

Pascal oczywiście nie spał. Czasami zastanawiałam się, czy on w ogóle kiedykolwiek wyłącza ten zapracowany umysł. Kiedy weszliśmy do jego komnaty, był już na nogach, świeżutki i z delikatnym, dobrotliwym uśmiechem na ustach.
- Witaj, pani - skłonił się w pas. Jak zwykle zarumieniłam się na to powitanie, ale mag był wyjątkowo przywiązany do etykiety.
- Magu - również złożyłam ukłon przed nim. Był starszy, mądrzejszy i przede wszystkim był mi bardzo drogi.
- Co cię sprowadza o tak wczesnej porze, Elieen? - zmierzył wzrokiem mój strój, od bosych stóp po rozczochrane włosy. Nie musiałam czytać w myślach, by wyczuć jego dezaprobatę.
Nie wiń go. Jest człowiekiem z wielkim przywiązaniem do korony.
Westchnęłam.
- Mam dość  pilną sprawę- odgarnęłam włosy do tyłu. - Chyba jestem elfem.
Pascal zmarszczył brwi. 
- Nie możliwe. Po prostu… - oddalił się kilka kroków.
- Dlaczego? - zmarszczyłam brwi.
- Bo jestem niemal pewien, że twoim ojcem jest James - mężczyzna spojrzał mi w oczy. - Bracia Morgan odpadają.
Poczułam ulgę i niepokój. Ulgę, bo nie byłam dzięki temu spokrewniona z Evanem, jednak co teraz? Nie jestem członkiem tej rodziny, więc nie do mnie należy korona. Szlag.
- Skąd wiesz?
- To akurat proste. Musiałem tylko zajrzeć tu tam by odświeżyć pamięć. Bran nie może mieć dzieci. On o tym wiedział. Kilka miesięcy podczas podróży zaraził się od małego dziecka świnką. Dla młodego organizmu to nic, ale u dorosłego powoduje niepłodność - tłumaczył z lekarską obojętnością. - A Finn, no cóż… Jego nie było w zamku. Był na południu kraju w interesach.
- Co teraz? 
- Musimy się dowiedzieć kto jest twoim ojcem- rzucił Evan stanowczo.
- My przecież wiemy - odparł ze spokojem czarodziej. - James McKinley. 
- Więc jakim cudem mam te uszy?!
- Nie tylko.
- Słucham?! Co jeszcze się zmieniło?! - czyżbym coś przeoczyła?
- Twoja cera jest bledsza, a włosy nabierają czystej barwy czerwieni. 
- Wiedziałeś. Już wcześniej zauważyłeś, że się zmieniam.
Mag skinął głową i ciężko usiadł na fotelu.
- Wiedziałem, od kiedy wypiłaś pierwszą miksturę. One są specyficzne, na ludzi nie działają. Potem, połączenie kamieni… od tamtego momentu się zmieniasz. Każdego dnia ukradkiem szukałem w tobie elfa i widziałem coraz więcej. Niedługo będziesz fizycznie jak jedna z nas.
- Jak? - usiadłam na podłodze i wpatrzyłam się w mężczyznę.
- Znam jedną, bardzo logiczną możliwość. To Loreen macza w tym palce.
- Babcia chłopaków?- uniosłam brwi.
- Tak. Bran i Finn dostali kamienie, które mieli przekazać, odpowiednio córce i żonie. Ja zrobiłem to za Brana. Loren wiedziała, kim jesteś i co masz za zadanie. Była potężną czarownicą. Myślę, że ona po prostu stara się pomóc ci żyć wśród elfów. Jesteś ich królową, nie powinnaś się wyróżniać.
- To przez te kamienie?
- Nikt wcześniej nie mógł ich trzymać na raz. Siła magii niejednego elfa, istotę magiczną w końcu, zwaliła z nóg. A ty nie dość, że bez problemu mogłaś je używać, to jeszcze je połączyłaś. One czekały właśnie na ciebie.
Westchnęłam i oparłam głowę na ścianie.
- To wszystko jest bardzo dziwne. 
- Pora przywyknąć - uśmiechnął się Pascal. - A teraz do roboty. Miałaś ćwiczyć przed turniejem.
Zerwałam się z miejsca.
- Już lecę- uśmiechnęłam się i wybiegłam z komnaty.

4 komentarze:

  1. Przyznam, że nie czytam regularnie ale za każym razem jak wpadnę to jednem pod wrażeniem lekkości z jaką budujesz sceny. Eh...

    OdpowiedzUsuń
  2. Znowu cudo! Jak Ty to robisz? <3

    OdpowiedzUsuń